Zmienił się. Wiedział o tym
doskonale. Wyzwolenie się od ojca i Czarnego Pana bardzo mu pomogło. Nie musiał
już wykonywać ich poleceń, a to sprawiło, że stał się lepszy. Gdy dowiedział
się o śmierci Lucjusza i Voldemorta, poczuł się wolny.
Harry Potter pokonał Tego Którego
Imienia Nie Wolno Wymawiać w gmachu ministerstwa mając 15 lat. Wszyscy byli
zaskoczeni. Po odebraniu ciała ojca, razem z matką, urządzili pogrzeb i huczną
stypę, na której świetnie się bawili. Potem jednak przybyli aurorzy i zabrali ich
do ministerstwa, gdzie mieli oczekiwać na rozprawę w sprawie bycia
śmierciożercami. Był pewny, że posiedzi w Azkabanie kilkanaście lat, jak nie
dożywocie. Jakież było jego zdziwienie, gdy w roli świadka, zeznającego na jego
korzyść, zobaczył Złotego Chłopca i jego przyjaciółkę, Hermionę Granger.
Opowiedzieli piękną bajeczkę o tym, jak niby pomógł im wzywając Snape’a. Nie
wiedział, czemu to zrobili, ale wszyscy im uwierzyli. Jakżeby pogromca zła mógł
kłamać. Wychodząc z Sali Granger uśmiechnęła się do niego, a jemu zrobiło się
jakby lżej na sercu.
Dziwiło go to.
On, słynny Draco Malfoy, zawdzięczał
życie dwójce swoich wrogów.
Jednak musiał przyznać, że Gryfonka
zrobiła na nim niemałe wrażenie. Wydoroślała. I zdecydowanie wyładniała. W
sumie to zawsze była ładna, ale teraz mógł to przed sobą przyznać. W końcu
ojciec już nim nie rządzi.
Spotkawszy Pottera na Pokątnej
zapytał wprost czemu mu pomógł. Ten odparł tylko, że każdy zasługuje na drugą
szansę i poradził mu, żeby jej nie zmarnował. Po rozmowie z nim stwierdził, że
w tym roku będzie lepiej.
Kolejnym zdziwieniem było otrzymanie
wiadomości o zostaniu prefektem razem z Pansy Parkinson. Zastanawiał się kto
przy zdrowych zmysłach uczynił go prefektem. W dodatku z Mopsicą. Myślałby nad
tym dalej, stojąc na peronie 9 i ¾, gdyby nie Blaise Diabeł Zabini.
- SMOKU! Ale się za Tobą stęskniłem!
– Diabeł trajkotał jak najęty zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Malfoy go
nie słuchał. Był zajęty przyglądaniem się pewnej zgrabnej brunetce, która
starała się ogarnąć swój bagaż. Już chciał do niej podejść, gdy doszły do niego
słowa Diabła – Wyładniała nam ta Granger.
- Granger? Gdzie? – spytał
inteligentnie.
- No, ten tyłeczek, który właśnie
oglądasz należy do niej, staruszku.
Draco miał zaprzeczyć, ale w tym
momencie szatynka odwróciła się do nich przodem i od razu rozpoznał te oczy.
Duże, w kształcie migdałów i kolorze czekolady. Takich oczu się nie zapomina. Przyjrzał
się jej uważnie. Miała wszystko to, czego potrzeba. Mimo niskiego wzrostu,
długie nogi kończące się zgrabną pupą, wcięcie w tali, dość pokaźny biust i
śliczną buźkę.
- Stary, zamknij usta, bo Ci kapie –
roześmiał się Zabini na widok miny Draco – Idziemy jej pomóc?
Jednak w tym momencie do Hermiony
podszedł Weasley i Potter.
- No i po ptakach. Szkoda, mógłbyś
zagadać.
- Po co niby? Zamknij się. –
powiedział od razu widząc, że Diabeł otwiera usta, aby mu wytłumaczyć – Chodź
szukać wolnego przedziału.
Ramię w ramię weszli do pociągu.
Obaj obiecali sobie coś w tym
momencie. Smok, że będzie miał oko na Gryfonkę, a Zabini, że spróbuje ich
zeswatać. Diabeł wiedział, że w głębi serca Malfoyowi, Granger zawsze się podobała. Jednak pod
wpływem ojca i środowiska musiał wypierać się tego.
***
Była wściekła na siebie. Po co
wzięła tyle ubrań? To, że na 6 i 7 roku nie trzeba nosić mundurków nie
oznaczało, że musiała wziąć całą szafę. Teraz, stojąc przed pociągiem, męczyła
się z kufrem. W dodatku Krzywołap gdzieś uciekł i jak zwykle będzie musiała go
szukać.
Ciągle czuła jak się ktoś na nią gapi.
Wiedziała, że nie tylko dlatego, iż dwa miesiące temu, razem z Harrym i Ronem,
uratowali świat. Na pewno wpływał no to też fakt, że bardzo się zmieniła w ciągu
wakacji. Przybyło jej ciałka tu i ówdzie. Gryfonka zdawała sobie z tego sprawę.
Dlatego też, jako że zaczynała właśnie 6 rok, postanowiła zmienić szafę i
wydała bardzo dużo mugolskich pieniędzy na ubrania. Nie pomyślała jednak o tym,
że ze swoim wzrostem nie da rady wnieść tego ogromnego kufra do pociągu. Będzie
musiała poczekać na Harrego i Rona.
Odwróciła się i rozejrzała.
Dostrzegła blond czuprynę Malfoya, którą na szczęście przestał przylizywać, ale
postanowiła na niego nie patrzeć. Od czasu jego rozprawy, starała się o nim nie
myśleć. Nadal nie rozumiała, jak mogła zgodzić się kłamać na jego korzyść.
Wchodząc na salę rozpraw, zauważyła,
że był smutny, ale też zdziwiony ich widokiem. Opowiedziała wymyśloną przez
Harrego historię o tym, jak im pomógł. Wychodząc popatrzyła w jego niebieskie
oczy i uśmiechnęła się. Nie mogła się powstrzymać. Wyglądał świetnie, mimo
przebywania w areszcie. Widząc ulgę w jego oczach od razu wiedziała, że dobrze
zrobiła.
Kilka tygodni później dowiedziała
się, że została prefektem razem z Deanem Thomasem. Zaskoczyło ją to, ale bardzo
się ucieszyła.
- Hermiona! Cześć malutka! –
usłyszała krzyk Rona, który przytulił ją podnosząc do góry. Przy nim naprawdę
była malutka.
- Cześć Ron, wielkoludzie! –
ucieszyła się szatynka. Tęskniła za nim. Mimo, że kochała go tylko jak brata,
czasem zachowywali się jak para. Gdy ją puścił, przytuliła Harrego, który
również był od niej dużo większy.
- Błagam pomóżcie mi wtaszczyć ten
kufer do pociągu, bo oszaleję – jęknęła zrozpaczona. Obaj chwycili za kufer i wnieśli go do wagonu. Zaczęli szukać
wolnego przedziału. Dopiero w mniej więcej połowie zobaczyli Ginny, siedzącą i
czytającą żonglera.
- Można? – zapytał Wybraniec nagle
rumieniąc się.
- Pewnie głupki, czekam na was –
zaśmiała się Ruda.
- Chętnie bym usiadła, niestety
Krzywołap znowu gdzie się zapodział, muszę go poszukać – powiedziawszy to, Hermiona
wyszła poszukać swojego czworonoga.
Zapytała kilku znajomych czy go nie
widzieli lecz niestety nikt nie miał informacji o miejscu jego pobytu.
Przechodząc obok łazienek usłyszała miauczenie. Bez trudu znalazła swoja zgubę
i wróciła do przedziału.
Gdy pociąg ruszył Hermiona, patrząc
w okno, zatopiła się w myślach i obiecała, że w tym roku szkolnym będzie
szczęśliwa i pokaże na co ją stać. Przez całą drogę nie działo się nic
ciekawego, oprócz kilku wyjść Rona z przedziału. Za każdym razem, gdy wracał,
Hermiona siedząca koło niego czuła damskie perfumy. Raz nawet zauważyła trochę
szminki na jego szyi. Wiedziała co to oznacza ale nie przejmowała się. W końcu
oficjalnie nie byli parą, ale coraz bardziej denerwowało ją jego zachowanie
względem niej.
***
Wielka Sala jak zawsze wyglądała
wspaniale. W powietrzu unosiły się tysiące świec, które razem dawały dużo
światła. Nad każdym z 4 stołów wisiały herby domów.
Gdy wszyscy usiedli do Sali weszła
profesor McGonagall
wraz z pierwszaczkami. Nie było ich dużo, więc ceremonia przydziału nie zajęła
dużo czasu. Większość osób przyjęło to z radością, bo ich brzuchy dawały o
sobie znać.
Po uczcie Dambledore wstał, by zacząć swoją przemowę. Jak
co roku przypominał im o zakazie wchodzenia do Zakazanego Lasu.
Granger ciągle czuła na sobie czyjś wzrok.
- Ginni, sprawdź kto ciągle się na mnie patrzy – szepnęła
do Rudej. Ta delikatnie uniosła głowę i spojrzała po Sali.
- Szczerze? Ja Ci zazdroszczę. To Malfoy. – odszepnęła
Weasleyówna.
- Co? Czemu zazdrościsz? – zdziwiła się Gryfonka
- No proszę Cię. Nie udawaj, że nie widziałaś jakie z
niego ciacho. Wysoki, no i ta twarz. Nawet na Ciebie musi działać jego męskość
i pewność siebie.
- Zauważyłam to. Potwierdzam jest boski, ale to nadal
Malfoy. – odszepnęła stanowczo Hermiona kończąc dyskusje.
- … w tym roku wybraliśmy dwoje prefektów naczelnych –
mówił dalej Dambledore – Są nimi Panna Hermiona Granger z Gryfindoru – tu
nastąpił wybuch radości ze strony Gryfonów i wielki szok Hermiony – oraz pan
Draco Malfoy ze Slytherinu. Zapraszam oboje do mojego gabinetu po kolacji. A
teraz moi drodzy, czas na deser! – to mówiąc klasnął w dłonie, a na stole
pojawiły się różne słodkości.
Hermiona oniemiała. Wszyscy wokół gratulowali jej, a ona,
ze zdziwienia i strachu, nie wiedziała co robić. O ile się nie myliła, Prefekci
Naczelni mieszkali w prywatnych sypialniach gdzieś w okolicy 6 piętra. Nie mogła sobie wyobrazić jej z
Malfoyem w jednym pokoju. To będzie katorga. Nie dość że ją intrygował to
zauważyła, że sama nie była mu obojętna.
Smok przy stole Ślizgonów był w takim samym szoku jak
panna Granger. Wszyscy gratulowali mu, ale on myślał o czymś innym. Pamiętał
doskonale, że naczelni dostają swoje własne dormitoria. Po chwili uśmiechnął
się do siebie i wziął budyń. Czuł, że to będzie wspaniały rok.
- Co się tak cieszysz Smoku? Czyżby rok w jednym pokoju z
Garnger cię tak ucieszył? – zapytał Zabini. Sam w duchu cieszył się jak
szalony. Ta dwójka miała się ku sobie mimo, że oboje temu zaprzeczali.
- Stary, ty nawet nie wiesz co się będzie działo! – Zaśmiał
się Draco.
Zibiniemu mógł powiedzieć wszystko. Znali się od małego.
Nie przeczył już, że Gryfonka działała na niego hipnotyzująco. Chciał ją poznać
bliżej. Zawsze intrygowała go jej pewność siebie i inteligencja. Nie była
kolejną dziewczyną, która rzuci mu się do łóżka. Wiedział, że była zadziorna.
Potrafiła odpyskować. Jednak robiła to mądrze. Dodatkowo była śliczna. Mocny
charakter i uroda to jej cechy rozpoznawcze.
- Daję wam miesiąc i się spikniecie
- Coś ty. Granger to twarda sztuka. Poza tym, to nie jest
dziewczyna na raz, jeśli wiesz o czym mówię.
- Wiem, wiem. Z nią nie będzie tak, jak z resztą tych
idiotek. Nie wejdzie Ci do łóżka za ładny uśmiech. Jednak uważaj na Dafne i
Pansy. Pamiętaj, że od 4 klasy próbują napoić Cię amortencją.
- Diabeł, dam sobie radę. Chcę poznać Granger. A jestem
Malfoyem. My zawsze dostajemy to, czego chcemy.
- Dobrze, że twój papa już nie żyje. Wątpię żeby chciał, abyś
mieszkał z szlamą.
- Nie mów tak o niej!
- Wiesz, że będziesz musiał z nią pogadać na ten temat?
Wątpię żeby Ci wybaczyła 5 lat ubliżania.
- Wybaczy, ale nie zapomni. Ta kobieta to chodząca
pamięć. – mówiąc to spojrzał na Gryfonkę. Jadła spokojnie szarlotkę śmiejąc się
z tego co mówiła do niej Ruda.
Popatrzył na ciasto leżące na misce przed nim. Wziął
kawałek i położył na talerzyku.
- Ej, Granger! – krzyknął w stronę dziewczyny która ze
zdziwieniem popatrzyła na niego. – Gratuluję i smacznego! – mówiąc to uniósł
talerzyk z ciastem w geście toastu.
Gryfonka roześmiała się perliście.
- Nawzajem Malfoy! – odkrzyknęła również unosząc
talerzyk. – Ginni ja z nim nie wytrzymam w jednym pokoju – mówiła z uśmiechem
do Rudej. Była świetną aktorką. Nie mogła pokazać komukolwiek że się boi.
Obiecała sobie, po akcji w ministerstwie, że nigdy okaże strachu.
- Spokojnie Miona. To tylko Malfoy. Co prawda, cholernie
seksowny i przystojny i w dodatku zainteresowany twoją osobą, ale to wciąż
tylko Malfoy.
- Gin, nie dobijaj mnie błagam Cię – jęknęła Hermiona
udając ze zanosi się śmiechem. Wiedziała, że chłopcy nadal się jej przypatrują.
Nie da się im zastraszyć.
- Myślę, że on nie ma złych zamiarów. Sama mówiłaś, że
zauważyłaś zmianę, poza tym dzisiaj pomógł Lunie, gdy ta potknęła się.
- To Malfoy. Nie chcę żeby znowu mnie zranił.
- Spokojnie Herm. Dasz radę. Ignoruj go dopóki nie
będziesz pewna, że się zmienił.
- Tak zrobię – mruknęła brunetka i dalej zajadała się
szarlotką. Gdy skończyła, wzięła budyń czekoladowy i zaczęła go jeść.
Dwóch ślizgonów przyglądało się dziewczynom zastanawiając
się o czym tak rozmawiają.
- Nie tylko Granger się wyrobiła. Weasley też jest niczego
sobie.
- Jeśli lubisz rude – zaśmiał się Draco kończąc swój
budyń – poza tym, ona chyba jest zaklepana przez Pottera.
- Bliznowaty może się pocałować w pewne miejsce. Stary,
to dziwne, ale oboje z Granger jecie to samo.
- Przestań Zabini. To tylko jedzenie.
W tym momencie ze stołów zniknęły przysmaki, a Dumbledore
znowu wszedł na podest.
- Idźcie do swoich pokoi wspólnych. Prefektów Naczelnych
zapraszam do mnie! Miłego wieczoru!
Hermiona wstała od stołu z zamiarem pójścia do dyrektora,
ale usłyszała jak ktoś ją woła. Od razu rozpoznała ten głos.
- Granger! GRANGER! Stój do cholery! – Krzyczał Malfoy.
Gryfonka zatrzymała się i popatrzyła na niego.
- Czego? – warknęła
- Grzeczniej Granger, będziesz ze mną mieszkać przez
najbliższy rok… A nie, dwa lata. Oh, Granger. To będą najlepsze dwa lata
naszego życia.
- Malfoy, jeśli usłyszę chociaż jedno obraźliwe słowo, od
razu wrócę do starego mieszkania.
- Spokojnie. Nie mam zamiaru cię obrażać. Chodźmy do
Dropsa, bo czeka.
Udali się razem na 7 piętro do gabinetu dyrektora. Ludzie
oglądali się za nimi zastanawiając się, kiedy ta dwójka zamorduje się nawzajem.
Wszyscy, po cichu, liczyli na niezłe przedstawienie w ciągu tego roku
szkolnego. Uwolnili się od czujnego wzroku uczniów dopiero pod gabinetem.
Czekała tam na nich profesor McGonagall.
- Witam was. Gratuluję. Zapraszam do dyrektora –
uśmiechnęła się do Hermiony i zmierzyła wzrokiem Malfoya, który stał oparty o
filar. – Czekoladowy budyń.
Chimera strzegąca wejścia zaczęła powoli unosić się do
góry ukazując schody. Prefekci weszli na nie razem ze swoją nauczycielką. Gdy dotarli do drzwi, otworzyły się one zanim
ktokolwiek zdążył zapukać.
- Witajcie moi drodzy – przywitał ich z ciepłym uśmiechem
siedzący za biurkiem Dumbledore – Siadajcie. Jak wiecie jako prefekci macie
dużo przywilejów, ale i tak samo dużo obowiązków. Zacznę może od tych mniej
przyjemnych spraw. Musicie patrolować korytarze od 22 do 1 w nocy. Spokojnie
Panno Granger – powiedział widząc, że dziewczyna chce okazać swoje oburzenie – na
6 roku będziecie mieć zajęcia na później. Myślę że oboje dacie sobie radę z
materiałem. Również waszym obowiązkiem będzie pilnowanie szlabanów. Oczywiście
nie wszystkich. Sami możecie rozdawać szlabany i odejmować punkty. Jednak,
proszę o umiar. Mam nadzieję, że się nie pozabijacie i wytrzymacie w swoim
towarzystwie, gdyż mówię teraz o przywilejach. Macie swój własny apartament.
Profesor McGonagall was tam zaprowadzi. – tu skinął głową do niej, by mówiła
dalej.
- Macie jedną sypialnię, ale dwa osobne łóżka, panie
Malfoy!- powiedziała szybko widząc jak na twarz chłopaka wypływa chytry
uśmiech.
- Ale pani profesor. To nie jest dobry pomysł. Poza tym,
czy to zgodne z regulaminem? Dziewczęta nie powinny spać w jednym pokoju z
chłopakami – zdenerwowała się Hermiona. Nie mogła wierzyć w to, co się dzieje.
Miała mieć jedną sypialnię... z nim?! To niedopuszczalne.
- Panno Granger, prefekci od zawsze mają wspólną sypialnię,
nie sądzę żeby trzeba było zmieniać tradycję – uśmiechnął się Dumbledore.
- Niestety, Panno Granger, profesor ma rację. Na pani
nieszczęście łazienka również jest wspólna, jak i salon, w którym możecie
przyjmować znajomych.
- No, no Granger – zaśmiał się Smok – zapowiadają się
naprawdę ciekawe dwa lata.
- Proszę o spokój panie Malfoy. Jeżeli panna Granger
zgłosi jakiś problem, zostanie pan natychmiastowo pozbawiony funkcji prefekta –
zagroziła chłopakowi opiekunka Gryfonów.
- Nie kłóćcie się. Jestem pewny, że nasi drodzy prefekci
znajdą nić porozumienia – powiedział dyrektor uśmiechając się miło – teraz
zmykajcie do swojego pokoju. Wasze rzeczy już na was czekają.
Wyszli z gabinetu dyrektora i wraz z McGonagall udali się
na 6 piętro. Kobieta mimo swojego wieku szła pewnym krokiem i zatrzymała się
dopiero koło obrazu pięknej łąki pełnej kwiatów.
-Hasło to Carpe Diem – gdy tylko wypowiedziała te słowa
obraz rozmył się, a na jego miejscu pojawiły się drzwi – Swoje patrole
zaczynacie od poniedziałku. Miłej nocy.
Gdy skończyła mówić odwróciła się na pięcie i pomaszerowała
w tylko sobie znaną stronę.
- Chodź, mała- szepnął Hermionie do ucha Malfoy. Ta
odskoczyła jak oparzona.
- Nie mów tak do mnie!
- Czemu? Przecież to prawda. Ile masz wzrostu? Metr
sześćdziesiąt? Kobieto nawet w 15-centymetrowych szpilkach byłabyś niższa ode
mnie o głowę.
- I co z tego? Małe jest piękne!- powiedziała Hermiona
doskonale wiedząc, że nawet 20-centymetrowe szpilki by jej nie pomogły. Malfoy,
ze swoim wzrostem ponad metr osiemdziesiąt, był dla niej wielkoludem.
- O tak… – mruknął Smok pod nosem patrząc na Gryfonkę,
która weszła już do pomieszczenia.
Ze zdziwieniem na twarzy, zobaczył ich salon. Był okrągły
z wysokim sufitem. Naprzeciw drzwi wejściowych znajdował się kominek, a obok
niego trzyosobowa sofa i dwa fotele wraz z małym stolikiem. Obok kominka stała
biblioteczka zapełniona do samego sufitu. Po prawej stronie były duże drzwi
balkonowe, a po przeciwnej rozsuwane do sypialni.
Zobaczył, że dziewczyna stoi w nich z otwartymi ustami.
Podchodząc do niej zauważył barek pełen alkoholu. Stając za nią w drzwiach, sam
ze zdziwienia otworzył szerzej oczy. Tego, co zobaczył nie dało się opisać. Dwa łóżka stały pod przeciwnymi ścianami. Oba był
dwuosobowe. Hermiona drgnęła, gdy poczuła obecność chłopaka za sobą. Patrzyła
raz na łóżka, a raz na biurka, które stały pod wielkim oknem naprzeciw siebie.
Ściany miały bordowo-srebrny kolor. Tuż obok drzwi stała duża szafa. Dziewczyna
uśmiechnęła się. Przynajmniej o miejsce na ubrania nie musi się martwić.Widząc drzwi koło szafy bez skrępowania je otworzyła i
weszła do największej łazienki, jaką kiedykolwiek widziała. Na środku był
ogromny basen – bo wanną tego nie można było nazwać. Po lewej stały białe
szafki i ogromne lustro. Dwie umywalki z wiszącymi zwierciadłami stały
naprzeciw. W kącie był prysznic.
- Tu jest pięknie – powiedziała brązowooka odwracając się
do Ślizgona.
- Pierwszy raz się z tobą zgodzę, Granger. – odrzekł jej
Smok uśmiechając się z radością. Hermiona pierwszy raz zobaczyła w jego
stalowoniebieskich oczach coś, oprócz zimna i ignorancji. Nie wiedziała co to,
ale bardzo jej się spodobało i postanowiła że chce to widywać jak najczęściej.
Widząc jego szczęśliwą minę sama uśmiechnęła się mimowolnie.
- A wspólna sypialnia z taką dziewczyną jak ty, to
marzenie każdego chłopaka.
- Dziewczyną taką jak ja? – spytała z chytrym uśmiechem.
- Nieważne – odpowiedział stanowczo nagle się opanowując.
Przybrał na twarz swój firmowy uśmiech ironii i kpiny .
- Jesteś dziwny, Malfoy.
- Ty też, Granger. Ty też.
Minęła go wchodząc do sypialni. Podeszła do swojego kufra,
otworzyła go i powoli zaczęła się rozpakowywać. Smok, po chwili zastanowienia
się, zaczął robić to samo.
Gryfonce szło opornie. Nadal zastanawiała się co ją
podkusiło, żeby brać tyle ubrań. Wyciągała coraz to więcej rzeczy na łóżko.
Malfoy przyglądał się jej poczynaniom i stwierdził, że gust to ona ma. Miała
pełno sukienek, obcisłych jeansów i bluzek z dekoltem. Zauważył kilka koszul i
spódniczek. Uśmiechnął się pod nosem. Najwidoczniej nie tylko on się zmienił.
- I z czego się tak cieszysz, Malfoy? – warknęła widząc
jego firmowy uśmiech.
- Z tego Granger, że nie tylko ja się zmieniłem. W tym
roku będzie na co popatrzeć – odpowiedział jej z uśmiechem na ustach i
sugestywnym wzrokiem na jej ubraniach.
- Nie myśl sobie, że to dla Ciebie – powiedziała
wyciągając bieliznę i chowając ją do szuflady. Chłopak podszedł do jej kufra i
wyciągnął z niego czarny, koronkowy stanik. Nie mógł uwierzyć, że Gryfonka
nosiła takie cudeńka – Zostaw! To moje!
- Wiesz… Nie noszę staników, więc nie odkryłaś ameryki
mówiąc, że to twoje – zakpił z niej. Zobaczył
rumieniec wpływający jej na twarz i nie mógł się nie uśmiechnąć – Zacny. Wolałbym
czerwony, ale czarny też niezły – powiedział odrzucając jej biustonosz, który
schowała z impetem w szafce.
- Skończ, Malfoy.
- Jak warczysz to jesteś słodka.
- Ugh… Zamknij się! – krzyknęła zatrzaskując kufer.
Szybko zaczęła układać ubrania w szafie. Chłopak widząc,
że jest zła, odpuścił.
Gdy skończyli, Hermiona szybko zabrała piżamę i szlafrok,
i poszła do łazienki. Napuściła wody do wanno-basenu i wskoczyła do środka.
Szybko się umyła i skończyła toaletę myjąc zęby. Wyszła z łazienki, a to co
zobaczyła odjęło jej mowę. Ale tylko na chwilę, bo po minięciu pierwszego szoku
warknęła.
- Malfoy. Zostaw to.
Chłopak zdziwiony popatrzył na nią. W rękach trzymał
album fotograficzny.
- To twoi rodzice? – zapytał pokazując jej zdjęcie, na
które patrzył. Przedstawiało dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę, w średnim wieku
uśmiechających się do aparatu.
- Tak. To mugole – powiedziała z przekąsem
- Jesteś bardzo podobna do swojej matki – powiedział
patrząc na kobietę o długich, brązowych włosach.
- Wiem. Oddaj to, Malfoy. To mugole. – powtórzyła
- No i co z tego Granger? Nie obchodzi mnie, że to są
mugole! Odpuść mi wreszcie. Wiesz, że żałuję tego co robiłem! Dlaczego nie
możesz po prostu rozmawiać ze mną jak z człowiekiem? – wykrzyczał zły na
nią.
- Przez 5 lat poniżałeś mnie i wyśmiewałeś! Wyzywałeś od
szlam i szmat. Myślisz, że jak się słodko uśmiechniesz to od razu ci wszystko
wybaczę?- Hermiona również podniosła głos.
- Więc uważasz, że mam słodki uśmiech? – zakpił z niej.
- Nie jesteś słodki! Jesteś zwykłym, aroganckim dupkiem.
W dodatku byłym śmierciożercą! Tak samo wrednym, jak twój ojciec!
Po jego minie zorientowała się że przegięła.
- Jak śmiesz?! – warknął.
Chwycił ją za ramiona przyciskając do ściany.
- Nigdy więcej nie pozwalaj sobie mówić o moim ojcu. Nic
o nim nie wiesz. Ani tym bardziej o mnie. A może wiesz jak to jest być całe
życie karanym za to, że Voldemort zginął? Wiesz jak to jest, kiedy twój własny
ojciec cię torturuje?
- Ja… Nie wiem… Malfoy… Nie mam pojęcia – szepnęła ze
łzami w oczach.
- Skończ. – warknął.
Puścił ją, wziął swoją piżamę i udał się do łazienki
trzaskając drzwiami.
Dziewczyna ze łzami w oczach rzuciła się na swoje łóżko.
Sama nie wiedziała czemu to zrobiła. Ani tym bardziej czemu reakcja Malfoya tak
na nią wpłynęła. Wpełzła pod kołdrę wiedząc, że czeka ją ciężka noc. Znowu
zaczną się koszmary. Nie chciała mówić tego Ślizgonowi. Nikt o nich nie
wiedział. Miała tylko nadzieję, że skoro jest już bezpieczna w Hogwarcie to
zacznie lepiej sypiać.
Po około 10 minutach Malfoy wyszedł z łazienki. Poczuła
delikatną woń męskich perfum. Spodobały jej się. Zobaczyła, że chłopak miał na
sobie tylko spodnie od dresu. Jego umięśniony brzuch napinał się przy każdym
ruchu. Musiała przyznać Ginni rację. Malfoy wyglądał świetnie. Światło księżyca
tańczące na jego twarzy sprawiało, że jego rysy się wyostrzyły. Włosy nabrały
koloru platyny, a stalowoniebieskie oczy hipnotyzowały. Ani razu na nią nie
spojrzał. Gdy położył się w łóżku, Hermiona spróbowała jeszcze raz go
przeprosić.
- Malfoy... Ja… – zaczęła, ale usłyszała tylko kotary,
które zasunęły się z szmerem.
Westchnęła ze smutkiem. Ułożyła się wygodnie zamykając
oczy. Czekała ją długa noc.
Witam :) O to rozdział I. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Kolejny za 2 tygodnie :) Możliwe, że w ciągu tego czasu pojawi się jakaś miniaturka.
Ps. Pozdrawiam moją BFF, która betuje moje teksty :P
Ps2. Przepraszam ze błędy :)
Ps2. Przepraszam ze błędy :)