niedziela, 8 lutego 2015

ROZDZIAŁ II



                Obudził go krzyk. Szybko zerwał się z łóżka, odrzucając kołdrę. Jedyne co zobaczył to zasłony zaciągnięte szczelnie wokół jego posłania. Energicznym ruchem odciągnął je na bok, wychodząc spod ciepłej pościeli. Popatrzył na Gryfonkę, która rzucała się po łóżku. Podszedł do niej, nie wiedząc co się dzieje. Zobaczył łzy wypływające spod jej zamkniętych powiek. Dziewczyna była mokra od potu i jęczała przez sen
                -Nie.. zostaw mnie.. PROSZĘ! – po tym krzyku Smok chwycił ją za ramiona i potrząsnął nią mocno.
                -Granger! Obudź się!
                Dziewczyna nie reagowała. Nadal rzucała się po łóżku, krzycząc. Potrząsał nią, aż w końcu się obudziła. Z zaskoczenia usiadła prosto.
                -No,Granger. Nareszcie!
                -Malfoy? –szepnęła przez łzy. Gdy zobaczyła, że jest bezpieczna rozpłakała się jak małe dziecko. Chłopak, nie mając pojęcia czemu to robi, objął ją ramieniem i przytulił do klatki piersiowej. A jeszcze przed chwilą był na nią wściekły. Ta dziewczyna działała na niego jak przysłowiowa płachta na byka. Czasem miał ochotę ja zabić, a czasem, tak jak teraz, przytulać.
                -Csiii, to tylko sen – uspokajał ją. Po chwili zaczęła spokojniej oddychać i odsunęła się od niego. Nadal ją obejmował, ale trzymał na wyciągnięcie ręki.
                -Dziękuję – szepnęła cicho, ocierając twarz rękami –Całego cię zmoczyłam – powiedziała przepraszającym tonem.
                -Myślę, że w ramach rekompensaty, powiesz mi, co ci się śniło.
                -Twoja ciotka – powiedziała krótko.
                -Moja..? Bellatrix. – od razu zorientował się o kogo chodzi.
                - Tak.. – położyła się na plecach, pociągając go, żeby położył się koło niej. Nie chciała patrzeć na niego, gdy będzie mu o tym opowiadać. Był pierwszym, który się o tym dowie –Wtedy w czerwcu, gdy Harry walczył z Voldemortem, ja zostałam w komnacie z przepowiedniami. Belletrix dopadła mnie i Nevilla. Jego udało jej się rozbroić i rzuciła na niego Drętwote. Ze mną walczyła dłużej. Jednak w końcu mniepokonała. Zaczęła torturować, nie tylko Crucio – poczuła jak chłopak się wzdrygnął. Delikatnie, żeby jej nie wystraszyć, chwycił ją za dłoń. Wiedział co czuła, bo nieraz dostawał tym zaklęciem od ojca lub jego chorej umysłowo ciotki. Gryfonka spięła się, ale po chwili kontynuowała opowieść – W końcu, gdy leżałam na ziemi, zaczęła wypalać mi coś na ręce – bezwładnie podniosła prawą rękę i pokazała mu napis „szlama” – Dopiero gdy skończyła i miała zamiar znowumnie torturować do sali wpadł Zakon. Nie da rady tego usunąć. Próbowałam wszystkim.. –rozpłakała się na nowo. Malfoy niewiele myśląc znowu ją przytulił.
                -Ja, nie wiedziałem.. – szepnął. – Nie utrzymuję kontaktów z Bellą. Wiem, że jakimś cudem uciekła i jest na wolności. Tutaj Cię nie skrzywdzi. Chyba o tym wiesz.
                -Wiem, miałam nadzieję, że tutaj nie będę mieć koszmarów. Za każdym razem śni mi się ta scena. Czasem dochodzi do tego moment jak torturuje moich przyjaciół..
                -Mówiłaś o tym komuś? – spytał nadal trzymając ją za rękę. Towarzyszyło mu przy tymdziwne uczucie. Nigdy tego nie czuł. Wiedział, że to uczucie jest dobre, to była jedyna rzecz, której był pewien. Zastanawiał się jak ona mogła tak na niego działać. Jeśli ktokolwiek jakieś trzy miesiące temu powiedziałby, że teraz leżałaby z Hermioną w jednym łóżku bez skrępowania od razu rzuciłby w niego jakąś wyszukaną klątwą. Teraz jednak, skoro czasy się zmieniły, mógł sobie bez wyrzutów sumienia leżeć i z niąrozmawiać. Chciał, żeby się nie martwiła, w końcu nic takiego się nie powtórzy. Chciał, żeby była bezpieczna. Zdziwił się, gdy to odkrył. Było to zaskakujące. Przez pięć lat nie patrzył na nią więcej, niż musiał - mimo że często pojawiała się w jego snach -a teraz leżał sobie, trzymał ją za rękę i nie czuł się źle. Mimo że nie była arystokratką.
                -Nie, nikt o tym nie wie. To znaczy o tym, że mam bliznę wiedzą, ale nie o koszmarach.
                -To jak spałaś w ciągu wakacji?
                -Nie spałam.. Albo brałam eliksir Słodkiego Snu, który też nie zawsze działał. A na pokój rzucałam muffliato. I dzięki temu nikt nie słyszał jak budziłam się z krzykiem.
                -Fajnych masz przyjaciół, że nie zorientowali się, że coś jest nie tak – zironizował nagle zły.
                -Przestań.. To nie ich wina. W końcu trochę makijażu i już nic nie widać.
                Smok zamyślił się nad jej słowami. Faktycznie sam nic nie zauważył. Ale przecież on nie był jej przyjacielem.  Był jej wrogiem. Ale czy na pewno? Nie chciał nim być. Mimo że dziewczyna była irytująca i wredna, nagle zapragnął ją poznać. Zauważył, żeGryfonka oddycha miarowo, co oznaczało, że zasnęła. Przyjrzał się jej. Lekko odsunął kosmyk włosów z jej policzka. Szepnął do niej:
                -Zaczynam Cię lubić Granger.
                Po chwili, gdy sam już odpływał, usłyszał jej cichy głos który sprawił że sięuśmiechnął.
                -Ja ciebie też, Malfoy.
               
***
                Hogwart o tej porze roku był piękny. Promienie wstającego słońca oświetlały delikatnie okolicę. Nawet Zakazany Las wyglądał miło. Kończące się lato przynosiło ciepłe i długie dni. Światło nadchodzącego poranka delikatnie połaskotało w twarz przystojnego Ślizgona. Delikatnie poruszył się, wybudzając ze snu. Poczuł ciężar na swojej piersi i uśmiechnął się na widok burzy loków. Zastanawiał się nad jej reakcją, gdy obudzi się i zauważy, że z nim spała. Było mu zaskakująco ciepło i wygodnie. Poczuł, że dziewczyna także zaczyna się ruszać. Czekał na jej wybuch gniewu, że leży u niej w łóżku. Delikatnie uniosła głowę i rozejrzała się po pokoju. Gdy zobaczyła go, uśmiechnęła się lekko i odsunęła mówiąc :
                -Będziesz musiał się umyć ze szlamu.
                -Nigdy się nie domyję – zaśmiał sięwypuszczając ją z objęć. – Jest po dziewiątej. Za chwilę będzie śniadanie.
                -To idź się ubieraj i przynieś mi coś do jedzenia, bo ja się nigdzie nie ruszam – powiedziała speszona, odwracając się do niego plecami, przy okazji zdejmując kołdrę z niego i owijając się nią szczelnie.
                -No chyba kpisz – mruknął przybliżając się do niej i próbując wyrwać jej kołdrę.
                -No idź! Jesteś głodny – na potwierdzenie jej słów chłopakowi zaburczało w brzuchu. Roześmiała się delikatnie - Po za tym,Zabini na pewno na Ciebie czeka.
                -Ugh.. Faktycznie – powiedział wstając i udając się do łazienki.
                Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Nawiązała nić porozumienia ze swoim odwiecznym wrogiem. Może te dwa lata jednak nie będą takie złe jak myślała. Po chwili usłyszała jak Malfoy wychodzi w łazienki. Spojrzała na niego. Był ubrany w czarne jeansy i białą koszulę z długimi rękawami. Włosy nie było przylizane tylko tworzyły artystyczny nieład. Wyglądał naprawdę dobrze.
                -Wiem, że jestem cholernie seksowny, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem – zakpił z niej.
                -Proszę cię. Widziałam dużo więcej lepszych ciał, niż twoje – odburknęła zakrywając się kołdrą, żeby nie mógł zobaczyć rumieńców, które powstały na jej twarzy.
                Prychnął cicho. Ubrał marynarkę i wyszedł z sypialni. Przeszedł szybkim krokiem przez salon i wyszedł na korytarz. Był pusty. W miarę jak zbliżał się do Wielkiej Sali, przybierał na twarzy wyraz ironii i obojętności. Nie da po sobie poznać, co robił w nocy. Wchodząc do jadalni, przyjrzał się siedzącym tamuczniom. Kilka osób popatrzyło w jego stronę. W tym Ron Weasley. Zobaczył, że Łasic podniósł się ze swojego miejsca i zaczął iść w jego stronę. Zatrzymał się i czekał na rozwój wydarzeń.
                -Malfoy – warknął Ron – Gdzie Hermiona?
                -Spokojnie Wieprzu, odpoczywa zmęczona po upojnej nocy –  poruszył sugestywnie brwiami. Nie mógł przepuścić takiej szansy dokopania Rudemu. Szczerze go nienawidził. Nie tylko dlatego, że był zdrajcą krwi. To teraz miało dla niego najmniejsze znaczenie. Nie lubił go, bo był opryskliwy, wybuchowy i niewychowany –W końcu dowiedziała się, co znaczy prawdziwy mężczyzna.
                -Ty gnoju! Jeśli ją tknąłeś to..
                -To co? – usłyszał za sobą głos Gryfonki. Patrzyła na niego z błyskawicami w oczach. Smok wiedział, że ma przechlapane. Po chwili odwróciła wzrok na Rona. W jej oczach buchnęły płomienie złości. – Pytam Ronaldzie. Co wtedy?
                -Hermiś.. Przecież wiesz o co mi chodzi.. To wróg!
                -Przestań Ron. To nie czasy wojny. Uspokój się i idź jeść.
                -Tylko ostrzegam tego śmierciożercę..
                -Radzę ci nie kończyć. – powiedział spokojnym tonem Smok. Był wściekły. Wiedział, że cała sala ich teraz słucha. Każdy czekał na wybuch. Nawet nauczyciele.
                -Lepiej jej nie dotykaj – skończył Ron – Inaczej będą musieli cię sprzątać ze ścian.
                -Myślisz, żebym ją dotknął? Jest zwykłą szlamą. – wycedził Malfoy. Hermiona spojrzała na niego z wyrzutem. W swoim gniewie nie wiedział nawet, co mówił. Gotował się w środku.
                -Szlaban! Obaj! – krzyknęła wściekła. – Malfoy, Ty jutro o osiemnastej w Izbie Pamięci. Osobiście przypilnuje cię abyś wyszorował wszystkie puchary. Ty Ron, u Pana Filcha o dziewiętnastej. On ci pokaże jak się sprząta.
                Usiadła na swoim miejscu, nie czekając na ich odpowiedź. Teraz już wiedziała, że dobrze zrobiła, decydując się jednak iść na śniadanie. Zaczęła nakładać sobie jajecznicy, gdy tuż obok pojawiła się Ginni, śmiejąc się radośnie.
                -No Miona. Pokazałaś im kto tu rządzi. Szlaban dla Rona i Malfoya. W pierwszy dzień szkoły.. Cudowne!
                Hermiona popatrzyła na nią, a potem spojrzała na Smoka. Siedział za stołem Slytherinu, patrząc na nią wzrokiem mordercy. Ron usiadł plecami do niego, zasłaniając jej widok.
                -Wiesz Ginni, po prostu pokażę mu, co „zwykła szlama” jest w stanie zrobić. Nie, Ron – powiedziała widząc, że rudzielec otwiera usta –Jeszcze jedno słowo, a odejmę ci punkty.
                -Ale Hermiono.. Ty nic nie rozumiesz, on zaczął mówić, że z Tobą spał – szepnął zdruzgotany.
                -Uspokój się Ron. Prędzej piekło zamarznie, niż się z nim prześpię – powiedziała doskonale wiedząc, że piekło już powinno być całe w lodzie.  Skończyła swoją porcję – Idę na błonia. Do zobaczenia później.
                Wyszła szybkim krokiem z Wielkiej Sali. Była piękna słoneczna sobota. Zaczęła iść w kierunku swojego ulubionego dębu. Zawsze przychodziła tam, żeby odpocząć i pobyć sama. Skryła się w jego cieniu i wyciągnęła książkę. Zatopiła się w lekturze. Kochała czytać. Dawało jej to siłę na przeżycie każdego kolejnego dnia. Była to odskocznia od rzeczywistości. Losy dwójki bohaterów tak ją wciągnęły, że nawet nie zauważyła, gdy przyszedł czas obiadu.
                Malfoy po śniadaniu poszedł na boisko odreagować swoją złość na tłuczku. Zawsze lubił quiddich. Był zły na siebie za to, że dał się ponieść emocjom. Nie tak zachowuje się rodowity Malfoy. Dodatkowo nazwał Granger szlamą. I to przy wszystkich. Wiedział, że mu tego nie podaruje. Zastanawiał się jak ją przeprosić, gdy nagle zobaczył ją pod drzewem, w pobliżu jeziora. Uśmiechnął się pod nosem. Idealny moment. Leciał w jej stronę, gdy nagle zatrzymał się gwałtownie. Zauważył na jej twarzy łzy. To mokre paskudztwo zawsze go paraliżowało. Nie wiedział wtedy, co ma robić. Był niemal pewny, że to przez niego. Jeszcze bardziej wściekły zawrócił miotłę i odleciał w stronę wejścia na boisko. Nie miał pojęcia, że panna Granger bynajmniej nie płakała przez niego, lecz z emocji jakie wywołała w niej książka.
                Hermiona, niczego nieświadoma, czytała dalej. Gdy skończyła czytać epilog książki, otarła łzy wzruszenia i spojrzała na zegarek. „Matko boska! Za godzinę kolacja!” – pomyślała i pędem rzuciła się w stronę zamku. Książki zawsze działały na nią hipnotyzująco. Traciła przy nich czas. Szła szybkim stanowczym krokiem, nie patrząc na boki. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Dzisiaj w Wielkiej Sali i tak już dała popis. Była zła na Malfoya. Miała nadzieję, że naprawdę się zmienił, ale nie była co do tego pewna. Za każdym razem zachowywał się inaczej. Jednak pomógł jej w nocy. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyspała się spokojnie.
                 Szybko znalazła się przed drzwiami swojej sypialni.
                -Carpe Diem – powiedziała i przeszła przez drzwi. Wchodząc do środka, zobaczyła Malfoy’a, Blaise’a i Ginni siedzących przy kominku i zaśmiewających się do łez. Nie umknęła jej butelka po Ognistej Whiskey na podłodze. – Cześć Ginni, co tu robisz? – spytała ignorując pozostałą dwójkę.
                -Przyszłam cię ostrzec, lepiej nie idź dzisiaj na kolację.
                -Dlaczego? – spytała patrząc na Zabiniego, który podniósł się i zaczął powoli iść w jej stronę.
                -Podsłuchałam rozmowę Rona z Harrym. Nie spodobało mi się to.
                -Cześć piękna. Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł – powiedział chwytając zdezorientowaną Mionę za rękę i całując ją w jej wierzch. Usłyszała jak Malfoy chrząka. Brunet odwrócił się w jego stronę i zaśmiał się – Spokojnie Smoku, ta śliczna Lwica jest twoja.
                Hermiona nie rozumiała o co mu chodzi.  Popatrzyła najpierw na Zabiniego, który specjalnie usiadł w fotelu obokGinni, uśmiechając się do niej. Zostało miejsce tylko koło Smoka. Spojrzała na niego wyzywająco. Jego stalowe oczy patrzyły na nią kusząco. Nie było śladu po ironii czy pogardzie jaką widziała jeszcze rano. Uśmiechnął się do niej, lecz ona popatrzyła na niego z irytacją. Poklepał miejsce obok siebie. Zrezygnowana usiadła. Nie patrząc na chłopaka, wyciągnęła mu Ognistą z ręki i wzięła łyka. Wysoko procentowy trunek palił ją w gardło, ale się nie skrzywiła.
                -No, no Granger – szepnął Malfoy, wyrywając jej szklaneczkę z ręki –Nie tak dużo, bo się opijesz.
                -Piłam dużo więcej i wcześniej, niż myślisz. Ginni skąd wiesz, że to coś złego?
                -Nie mam pojęcia, ale sięboję. – odszepnęła Ginni, chowając twarz w dłoniach. – Naprawdę chciałabym móc ci pomóc. Ron mówił do Harry’ego, że dzięki temu nie będzie musiał się już o ciebie martwić.
                Obie ignorowały chłopaków, którzy patrzyli na nie z zainteresowaniem.
                -Nie boję się go. Idę. – Hermiona wstała i udała się do pokoju po ubrania na zmianę. Szybko wybrała jeansy rurki i czarny t-shirt. Weszła do łazienki. W krótkim czasie umyła się i przebrała. Nałożyła delikatny makijaż i wyszła do salonu. Siedziała tam tylko Ginni – Gdzie slytherińskie dupki?
                -Oh Hermiona, uspokój się. Oni są naprawdę zabawni! I zmienili się. Dodatkowo, powiedzmy sobie szczerze, obaj to najprzystojniejsi chłopcy w szkole. Dziewczyny dałyby się zabić, żeby móc z nimi siedzieć.
                -Nie przesadzaj, Gin. Nie robią na mnie, aż takiego wrażenia – było to oczywiście kłamstwo. Obaj robili na niej wrażenie. Jak na każdej dziewczynie w Hogwarcie. Byli przystojni, zabawni, popularni i pochodzili ze śmietanki towarzyskiej. Do nich dwóch dochodził jeszcze Teodor Nott. Jednak on wolał się uczyć, niż bawić.
                -Jeszcze raz cię proszę. Nie idź. Ron naprawdę dziwnie się zachowywał.
                -Nie denerwuj mnie. Nie boję się go.  – warknęła Hermiona. Zrezygnowana Ginni wstała i wyszła przed obraz.
                -Tylko żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałam!
                Wyszły z salonu i udały się do Wielkiej Sali. Co chwilę mijały jakichś znajomych, z którymi gawędziły wesoło. Wszedłszy do jadalni, usiadły na swoich stałych miejscach. Hermiona zauważyla, że Malfoy przygląda się jej z naprzeciwka.
                -Ugh – jęknęła do Ginni –Tleniona fretka znowu mnie obserwuje!
                -Wiesz Herm, wydaje mi się, że Malfoy jest tobą zainteresowany. Zanim przyszłaś, wypytywał o Ciebie.
                -Tak? O co na przykład?
                -O ulubiony kolor, kwiaty, perfumy. I to całkiem poważnie.
                -Dziwne – szepnęła Granger, zerkając na chłopaka.
                -O nie, Ron tutaj idzie. Nie patrz – szepnęła Ginni, patrząc na drzwi Wielkiej Sali –Rany boskie on ma kwiatki w ręku!
                Hermiona usłyszawszy to, odwróciła się gwałtownie. Faktycznie, Ron trzymał w ręku piękne stokrotki. Osobiście nienawidziła tych kwiatów. Zawsze uważała, że po prostu śmierdzą. Rudzielec podszedł do niej i usiadł obok.
                -To dla Ciebie, kochanie – powiedział, wciskając jej kwiaty do rąk i całując ją w policzek – Mam nadzieję, że nie jesteś zła za rano, skarbie.
                -Co? Ron, jeśli myślisz, że tym sposobem wymusisz na mnie odwołanietwojego szlabanu,to grubo się mylisz. Poza tym powinieneś pamiętać że nienawi…
                -Csiii- Szepnął Ron przyciskając jej palec do ust. – Robię to dla naszego szczęścia – powiedział i pocałował ją. Jeżeli oczywiście to, co zrobił można nazwać pocałunkiem. Przycisnął swoje usta do jej i zaczął głośno mlaskać.
                Malfoy, który do tej pory dobrze się bawił, w tym momencie zacisnął szczęki, a w jego oczach błysnęła rządza mordu. Szklanka, którą trzymał wybuchła pod wpływem ściśnięcia. Kawałki szkła wbiły mu się w delikatną skórę dłoni.
                „Zakochana para” usłyszawszy trzask, oderwała się od siebie. Hermiona szybko przetarła usta wierzchem dłoni i popatrzyła w stronę Ślizgonów.
                Smok wściekły wstał i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
                -Co tam Malfoy? Czemu wychodzisz? Czyżbyś był zazdrosny?! – krzyknął w jego stronę Ron.
                Ślizgon przybrał na twarz pogardę i nienawiść. Zacisnął pięści i omal nie syknął z bólu. W jego dłoni nadal tkwiły resztki szkła. Powoli odwrócił się w stronę Rudzielca.
                -Po prostu nie mogę patrzeć jak zdrajca krwi miesza się ze szlamem. Jesteście siebie warci. – warknął i wyszedł trzaskając wrotami.
                Ron przybrał zadowolona minę, a Hermiona oniemiała. Gdy usłyszała kolejny raz w tym dniu to słowo z jego ust, zabolało ją na wysokości serca.  Wkurzyła się. Na obu chłopaków. Na Rona, że wykorzystuje ją do pogrążenia Malfoy’a. Nawet jeśli mu się to nie udało, w końcu Draco nie przejął się tym. Było to wredne wobec niej.
                Wściekła wyrwała dłoń Ronowi i chwyciła tosta.  Rzuciła go na talerz i zaczęła smarować dżemem. Ron, który chyba nic nie zauważył, usiadł obok niej, objął ją w talii lewą ręką, a prawą zaczął się obżerać kiełbaskami. 
                -Czy ty musisz się tak obżerać? – spytała go Ginni powstrzymując odruch wymiotny.
                -Ale o co ci chodzi? – spytał mlaskając głośno. Hermiona popatrzyła na niego z odrazą. Wyswobodziła się z jego objęć i zaczęła się podnosić. – Kochanie gdzie idziesz?
                -Idę do pokoju. I nie mów do mnie kochanie – warknęła.
                -Ależ słońce, jako że jesteś moją dziewczyną…
                -KIM JESTEM?! – wykrzyknęła Hermiona, zwracając na siebie kolejny raz uwagę całej sali.
                -OhHermiś, przecieżwiem, że mnie kochasz. Możemy spróbować – powiedział Ron, czule głaskając ją po policzku.
                Granger osłupiała. Spodziewała się wszystkiego. Wszystkiego, ale nie tego. Nie wiedziała co powiedzieć. Gdy już miała otwierać usta, aby zaprzeczyć, Ron przytulił ją mocno mówiąc:
                -Wiedziałem, że się zgodzisz.
                Wypuścił oniemiałą dziewczynę z objęć i wrócił do jedzenia. Gryfonka szybko wstała i zaczęła iść w kierunku drzwi.
                -Pa – powiedziała niedbale na odchodne.
                Kierowała się w stronę biblioteki. Jedynego miejsca, które dawało jej jakie takie poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. Musiała się jakoś wyplątać ze „związku” z Ronem. Doskonale wiedziała, że zrobił to, żeby zdenerwować Malfoy’a. Kochała Rona, ale tylko jak brata. Nie był chłopakiem dla niej. Był za bardzo wybuchowy i nieokrzesany. Ona potrzebowała kogoś, kto w nią wierzy. Kto będzie dla niej podporą i będzie ją wspierać.  Ron nie mógł jej tego zapewnić.
                Wychodząc zza rogu usłyszała głosy Malfoya i Zabiniego. Schowała się za gobelinem i zaczęła podsłuchiwać. Oniemiała, gdy zrozumiała o czym rozmawiają. Ślizgoni kłócili się o nią!
                -Przestań Diable. Ona jest zwykłą szlamą. To, że wyładniała nie oznacza, że od razu rzucę się jej do stóp. Zresztą znasz mnie. Ja nikogo o nic nie proszę – mówił Draco – Przepraszać też nie mam zamiaru.
                -Ale Ty jesteś uparty Smoku. Ja nie mam zamiaru się z nią, ani tym bardziej z Wiewióreczką, kłócić. Mógłbyś odpuścić. Obie to niezłe laski!
                -Nie przeczę. Ale mimo wszystko szlamy i zdrajcy krwi nie powinni mieszać się do arystokracji.
                -Haha Dracze, proszę cię. Oboje wiemy, że mówiłeś tak tylko dlatego, że twój ojciec miał odchyły.
                -Zamknij się, Diable. Nie obraża się zmarłego. Nawet jeśli był naprawdę kopnięty – obaj zanieśli się śmiechem.
                -A tak na serio, stary to spróbuj się z nią jakoś dogadać.
                -Zobaczymy, stary.. Widziałeś z kim gramy pierwszy mecz? – zmienił temat Draco.
                Obaj przeszli obok miejsca, w którym ukrywała się Gryfonka. Dziewczyna z trudem powstrzymywała płacz. Już po raz kolejny nazwał ją szlamą. I uważał się za lepszego od niej! Wściekła minęła bibliotekę i udała się do dormitorium. Miała nadzieję, że nie spotka Malfoy’a. Jej marzenie się spełniło. Pokój wspólny był pusty. Wzięła piżamę i udała się do łazienki. Tam napuściła wody do wanny i dolała prawie pół butelki swojego ukochanego malinowego płynu do kąpieli. Zanurzyła się w wodzie i westchnęła z ulgi. Tego jej było trzeba.
                Draco nieświadomy, że Hermiona podsłuchała jego rozmowę, włóczył się z Zabinim bez celu po zamku. W końcu obaj zdecydowali, że czas wracać do swoich sypialni. Smok wchodząc do salonu nie zobaczył nikogo, dopiero w sypialni zorientował się, że łazienka jest zajęta. Cierpliwie czekał, próbując ułożyć jakąś taktykę na mecz z Puchonami. W końcu Hermiona wyszła z łazienki. Jednak minęła go bez słowa i szybko zaczęła szukać czegoś w szafie. Zmierzył ją wzrokiem. Cholerny Zabini miał rację. Była bardzo ładna. Nawet w krótkich spodenkach i koszulce z nadrukiem żyrafy. Szybko otrząsnął się i wszedł do łazienki. Wyczuł zapach malin i wanilii. Już wiedział, że to jego ulubiony zapach. Słodki, ale nie mdły. Wszedł pod prysznic i pozwolił wodzie spływać po jego idealnym ciele.
                Hermiona wściekła na chłopaka wyciągnęła z kufra eliksir nasenny. Nie pozwoli mu tym razem z nią spać. Nie da mu tej satysfakcji. Nie będzie mu nic zawdzięczać. Wlała trzy krople do szklanki i zalała sokiem dyniowym. Eliksir był bardzo silny. Sprawiał, że była właściwienieprzytomna. Niestety, uzależniał tak szybko jak narkotyki. Używała go w wyjątkowych sytuacjach. Dzięki niemu nie obudzi się przez najbliższe dziewięć godzin. Położyła się na łóżku. Rzuciła dookoła siebie zaklęcie ochraniające i uciszające. Niestety eliksir nie zwalniał jej z koszmarów i mówienia przez sen. Szybko wypiła zawartość kubka i drżącymi dłońmi odłożyła go na stolik obok łóżka. Nie zdążyła się nawet ułożyć, bo zmorzył ją sen.
                Malfoy wyszedł z łazienki i pierwsze, co zobaczył to Hermionę śpiącą twardym snem. Zdumiony podszedł do jej łóżka i zobaczył jak wzdycha. Coś mu nie pasowało. Czemu nie słyszał jej oddechu. Delikatnie uniósł rękę w stronę jej łóżka. W momencie, gdy prawie przeszła pod kotarą poczuł jak coś odrzuca mu ją do tyłu. „Idiotka!” pomyślał. Był zły na Gryfonkę, że rzuciła zaklęcia. Zastanawiał się, czy przyjdzie do niego w nocy, gdy się obudzi. Wtedy jego wzrok padł na buteleczkę stojącą na biurku. Odkorkował ją i powąchał. Od razu rozpoznał środek usypiający. Miał nadzieję, że dziewczyna nie używa go za często. Odłożył flakonik z eliksirem i udał się do swojego łóżka. Leżąc, obserwował ją. Mamrotała coś pod nosem, ale nie rzucała się po łóżku jak poprzednio. Zły na siebie i na nią, powoli zasnął.

***

                Witam wszystkich! I oto przed państwem rozdział drugi! Średnio jestem z niego zadowolona, jednak nie dałam rady po raz tysięczny zmieniać tego, co napisałam. Niech będzie tak, jak jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy! Przepraszam za wszelkie błędy. Pracuję nad tym. Czekam na wasze opinie!
                Ps. Pozdrawiam serdecznie HateMuggles. Jak widzisz Malfoy z Hermioną wylądowali w łóżku już w drugim rozdziale:D 
Ps. Nie mam pojęcia czemu tak dziwnie wychodzą akapity -.- W wordzie ich nie ma. Nadal próbuję to ogarnąć.

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział I

            Zmienił się. Wiedział o tym doskonale. Wyzwolenie się od ojca i Czarnego Pana bardzo mu pomogło. Nie musiał już wykonywać ich poleceń, a to sprawiło, że stał się lepszy. Gdy dowiedział się o śmierci Lucjusza i Voldemorta, poczuł się wolny.
            Harry Potter pokonał Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać w gmachu ministerstwa mając 15 lat. Wszyscy byli zaskoczeni. Po odebraniu ciała ojca, razem z matką, urządzili pogrzeb i huczną stypę, na której świetnie się bawili. Potem jednak przybyli aurorzy i zabrali ich do ministerstwa, gdzie mieli oczekiwać na rozprawę w sprawie bycia śmierciożercami. Był pewny, że posiedzi w Azkabanie kilkanaście lat, jak nie dożywocie. Jakież było jego zdziwienie, gdy w roli świadka, zeznającego na jego korzyść, zobaczył Złotego Chłopca i jego przyjaciółkę, Hermionę Granger. Opowiedzieli piękną bajeczkę o tym, jak niby pomógł im wzywając Snape’a. Nie wiedział, czemu to zrobili, ale wszyscy im uwierzyli. Jakżeby pogromca zła mógł kłamać. Wychodząc z Sali Granger uśmiechnęła się do niego, a jemu zrobiło się jakby lżej na sercu.
            Dziwiło go to.
            On, słynny Draco Malfoy, zawdzięczał życie dwójce swoich wrogów. 
            Jednak musiał przyznać, że Gryfonka zrobiła na nim niemałe wrażenie. Wydoroślała. I zdecydowanie wyładniała. W sumie to zawsze była ładna, ale teraz mógł to przed sobą przyznać. W końcu ojciec już nim nie rządzi.
            Spotkawszy Pottera na Pokątnej zapytał wprost czemu mu pomógł. Ten odparł tylko, że każdy zasługuje na drugą szansę i poradził mu, żeby jej nie zmarnował. Po rozmowie z nim stwierdził, że w tym roku będzie lepiej.
            Kolejnym zdziwieniem było otrzymanie wiadomości o zostaniu prefektem razem z Pansy Parkinson. Zastanawiał się kto przy zdrowych zmysłach uczynił go prefektem. W dodatku z Mopsicą. Myślałby nad tym dalej, stojąc na peronie 9 i ¾, gdyby nie Blaise Diabeł Zabini. 
            - SMOKU! Ale się za Tobą stęskniłem! – Diabeł trajkotał jak najęty zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Malfoy go nie słuchał. Był zajęty przyglądaniem się pewnej zgrabnej brunetce, która starała się ogarnąć swój bagaż. Już chciał do niej podejść, gdy doszły do niego słowa Diabła – Wyładniała nam ta Granger.
            - Granger? Gdzie? – spytał inteligentnie.
            - No, ten tyłeczek, który właśnie oglądasz należy do niej, staruszku.
            Draco miał zaprzeczyć, ale w tym momencie szatynka odwróciła się do nich przodem i od razu rozpoznał te oczy. Duże, w kształcie migdałów i kolorze czekolady. Takich oczu się nie zapomina. Przyjrzał się jej uważnie. Miała wszystko to, czego potrzeba. Mimo niskiego wzrostu, długie nogi kończące się zgrabną pupą, wcięcie w tali, dość pokaźny biust i śliczną buźkę.
            - Stary, zamknij usta, bo Ci kapie – roześmiał się Zabini na widok miny Draco – Idziemy jej pomóc?
            Jednak w tym momencie do Hermiony podszedł Weasley i Potter.
            - No i po ptakach. Szkoda, mógłbyś zagadać.
            - Po co niby? Zamknij się. – powiedział od razu widząc, że Diabeł otwiera usta, aby mu wytłumaczyć – Chodź szukać wolnego przedziału.
            Ramię w ramię weszli do pociągu.
            Obaj obiecali sobie coś w tym momencie. Smok, że będzie miał oko na Gryfonkę, a Zabini, że spróbuje ich zeswatać. Diabeł wiedział, że w głębi serca Malfoyowi,  Granger zawsze się podobała. Jednak pod wpływem ojca i środowiska musiał wypierać się tego.

***

            Była wściekła na siebie. Po co wzięła tyle ubrań? To, że na 6 i 7 roku nie trzeba nosić mundurków nie oznaczało, że musiała wziąć całą szafę. Teraz, stojąc przed pociągiem, męczyła się z kufrem. W dodatku Krzywołap gdzieś uciekł i jak zwykle będzie musiała go szukać.
            Ciągle czuła jak się ktoś na nią gapi. Wiedziała, że nie tylko dlatego, iż dwa miesiące temu, razem z Harrym i Ronem, uratowali świat. Na pewno wpływał no to też fakt, że bardzo się zmieniła w ciągu wakacji. Przybyło jej ciałka tu i ówdzie. Gryfonka zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego też, jako że zaczynała właśnie 6 rok, postanowiła zmienić szafę i wydała bardzo dużo mugolskich pieniędzy na ubrania. Nie pomyślała jednak o tym, że ze swoim wzrostem nie da rady wnieść tego ogromnego kufra do pociągu. Będzie musiała poczekać na Harrego i Rona.
            Odwróciła się i rozejrzała. Dostrzegła blond czuprynę Malfoya, którą na szczęście przestał przylizywać, ale postanowiła na niego nie patrzeć. Od czasu jego rozprawy, starała się o nim nie myśleć. Nadal nie rozumiała, jak mogła zgodzić się kłamać na jego korzyść.
            Wchodząc na salę rozpraw, zauważyła, że był smutny, ale też zdziwiony ich widokiem. Opowiedziała wymyśloną przez Harrego historię o tym, jak im pomógł. Wychodząc popatrzyła w jego niebieskie oczy i uśmiechnęła się. Nie mogła się powstrzymać. Wyglądał świetnie, mimo przebywania w areszcie. Widząc ulgę w jego oczach od razu wiedziała, że dobrze zrobiła.
            Kilka tygodni później dowiedziała się, że została prefektem razem z Deanem Thomasem. Zaskoczyło ją to, ale bardzo się ucieszyła.
            - Hermiona! Cześć malutka! – usłyszała krzyk Rona, który przytulił ją podnosząc do góry. Przy nim naprawdę była malutka.
            - Cześć Ron, wielkoludzie! – ucieszyła się szatynka. Tęskniła za nim. Mimo, że kochała go tylko jak brata, czasem zachowywali się jak para. Gdy ją puścił, przytuliła Harrego, który również był od niej dużo większy.
            - Błagam pomóżcie mi wtaszczyć ten kufer do pociągu, bo oszaleję – jęknęła zrozpaczona.        Obaj chwycili za kufer i wnieśli go do wagonu. Zaczęli szukać wolnego przedziału. Dopiero w mniej więcej połowie zobaczyli Ginny, siedzącą i czytającą żonglera.
            - Można? – zapytał Wybraniec nagle rumieniąc się.
            - Pewnie głupki, czekam na was – zaśmiała się Ruda.
           - Chętnie bym usiadła, niestety Krzywołap znowu gdzie się zapodział, muszę go poszukać – powiedziawszy to, Hermiona wyszła poszukać swojego czworonoga.
            Zapytała kilku znajomych czy go nie widzieli lecz niestety nikt nie miał informacji o miejscu jego pobytu. Przechodząc obok łazienek usłyszała miauczenie. Bez trudu znalazła swoja zgubę i wróciła do przedziału.
            Gdy pociąg ruszył Hermiona, patrząc w okno, zatopiła się w myślach i obiecała, że w tym roku szkolnym będzie szczęśliwa i pokaże na co ją stać. Przez całą drogę nie działo się nic ciekawego, oprócz kilku wyjść Rona z przedziału. Za każdym razem, gdy wracał, Hermiona siedząca koło niego czuła damskie perfumy. Raz nawet zauważyła trochę szminki na jego szyi. Wiedziała co to oznacza ale nie przejmowała się. W końcu oficjalnie nie byli parą, ale coraz bardziej denerwowało ją jego zachowanie względem niej.

***

            Wielka Sala jak zawsze wyglądała wspaniale. W powietrzu unosiły się tysiące świec, które razem dawały dużo światła. Nad każdym z 4 stołów wisiały herby domów.
            Gdy wszyscy usiedli do Sali weszła profesor McGonagall wraz z pierwszaczkami. Nie było ich dużo, więc ceremonia przydziału nie zajęła dużo czasu. Większość osób przyjęło to z radością, bo ich brzuchy dawały o sobie znać.
            Po uczcie Dambledore wstał, by zacząć swoją przemowę. Jak co roku przypominał im o zakazie wchodzenia do Zakazanego Lasu.
            Granger ciągle czuła na sobie czyjś wzrok.
            - Ginni, sprawdź kto ciągle się na mnie patrzy – szepnęła do Rudej. Ta delikatnie uniosła głowę i spojrzała po Sali.
            - Szczerze? Ja Ci zazdroszczę. To Malfoy. – odszepnęła Weasleyówna.
            - Co? Czemu zazdrościsz? – zdziwiła się Gryfonka
            - No proszę Cię. Nie udawaj, że nie widziałaś jakie z niego ciacho. Wysoki, no i ta twarz. Nawet na Ciebie musi działać jego męskość i pewność siebie.
            - Zauważyłam to. Potwierdzam jest boski, ale to nadal Malfoy. – odszepnęła stanowczo Hermiona kończąc dyskusje.
            - … w tym roku wybraliśmy dwoje prefektów naczelnych – mówił dalej Dambledore – Są nimi Panna Hermiona Granger z Gryfindoru – tu nastąpił wybuch radości ze strony Gryfonów i wielki szok Hermiony – oraz pan Draco Malfoy ze Slytherinu. Zapraszam oboje do mojego gabinetu po kolacji. A teraz moi drodzy, czas na deser! – to mówiąc klasnął w dłonie, a na stole pojawiły się różne słodkości.
            Hermiona oniemiała. Wszyscy wokół gratulowali jej, a ona, ze zdziwienia i strachu, nie wiedziała co robić. O ile się nie myliła, Prefekci Naczelni mieszkali w prywatnych sypialniach gdzieś w okolicy 6  piętra. Nie mogła sobie wyobrazić jej z Malfoyem w jednym pokoju. To będzie katorga. Nie dość że ją intrygował to zauważyła, że sama nie była mu obojętna.
            Smok przy stole Ślizgonów był w takim samym szoku jak panna Granger. Wszyscy gratulowali mu, ale on myślał o czymś innym. Pamiętał doskonale, że naczelni dostają swoje własne dormitoria. Po chwili uśmiechnął się do siebie i wziął budyń. Czuł, że to będzie wspaniały rok.
            - Co się tak cieszysz Smoku? Czyżby rok w jednym pokoju z Garnger cię tak ucieszył? – zapytał Zabini. Sam w duchu cieszył się jak szalony. Ta dwójka miała się ku sobie mimo, że oboje temu zaprzeczali.
            - Stary, ty nawet nie wiesz co się będzie działo! – Zaśmiał się Draco.
            Zibiniemu mógł powiedzieć wszystko. Znali się od małego. Nie przeczył już, że Gryfonka działała na niego hipnotyzująco. Chciał ją poznać bliżej. Zawsze intrygowała go jej pewność siebie i inteligencja. Nie była kolejną dziewczyną, która rzuci mu się do łóżka. Wiedział, że była zadziorna. Potrafiła odpyskować. Jednak robiła to mądrze. Dodatkowo była śliczna. Mocny charakter i uroda to jej cechy rozpoznawcze.
            - Daję wam miesiąc i się spikniecie
            - Coś ty. Granger to twarda sztuka. Poza tym, to nie jest dziewczyna na raz, jeśli wiesz o czym mówię.
            - Wiem, wiem. Z nią nie będzie tak, jak z resztą tych idiotek. Nie wejdzie Ci do łóżka za ładny uśmiech. Jednak uważaj na Dafne i Pansy. Pamiętaj, że od 4 klasy próbują napoić Cię amortencją.
            - Diabeł, dam sobie radę. Chcę poznać Granger. A jestem Malfoyem. My zawsze dostajemy to, czego chcemy.
            - Dobrze, że twój papa już nie żyje. Wątpię żeby chciał, abyś mieszkał z szlamą.
            - Nie mów tak o niej!
            - Wiesz, że będziesz musiał z nią pogadać na ten temat? Wątpię żeby Ci wybaczyła 5 lat ubliżania.
            - Wybaczy, ale nie zapomni. Ta kobieta to chodząca pamięć. – mówiąc to spojrzał na Gryfonkę. Jadła spokojnie szarlotkę śmiejąc się z tego co mówiła do niej Ruda.
            Popatrzył na ciasto leżące na misce przed nim. Wziął kawałek i położył na talerzyku.
            - Ej, Granger! – krzyknął w stronę dziewczyny która ze zdziwieniem popatrzyła na niego. – Gratuluję i smacznego! – mówiąc to uniósł talerzyk z ciastem w geście toastu. 
            Gryfonka roześmiała się perliście.
            - Nawzajem Malfoy! – odkrzyknęła również unosząc talerzyk. – Ginni ja z nim nie wytrzymam w jednym pokoju – mówiła z uśmiechem do Rudej. Była świetną aktorką. Nie mogła pokazać komukolwiek że się boi. Obiecała sobie, po akcji w ministerstwie, że nigdy okaże strachu.
            - Spokojnie Miona. To tylko Malfoy. Co prawda, cholernie seksowny i przystojny i w dodatku zainteresowany twoją osobą, ale to wciąż tylko Malfoy.
            - Gin, nie dobijaj mnie błagam Cię – jęknęła Hermiona udając ze zanosi się śmiechem. Wiedziała, że chłopcy nadal się jej przypatrują. Nie da się im zastraszyć.
            - Myślę, że on nie ma złych zamiarów. Sama mówiłaś, że zauważyłaś zmianę, poza tym dzisiaj pomógł Lunie, gdy ta potknęła się.
            - To Malfoy. Nie chcę żeby znowu mnie zranił.
            - Spokojnie Herm. Dasz radę. Ignoruj go dopóki nie będziesz pewna, że się zmienił.
            - Tak zrobię – mruknęła brunetka i dalej zajadała się szarlotką. Gdy skończyła, wzięła budyń czekoladowy i zaczęła go jeść.
            Dwóch ślizgonów przyglądało się dziewczynom zastanawiając się o czym tak rozmawiają.
            - Nie tylko Granger się wyrobiła. Weasley też jest niczego sobie.
            - Jeśli lubisz rude – zaśmiał się Draco kończąc swój budyń – poza tym, ona chyba jest zaklepana przez Pottera.
            - Bliznowaty może się pocałować w pewne miejsce. Stary, to dziwne, ale oboje z Granger jecie to samo.
            - Przestań Zabini. To tylko jedzenie.
            W tym momencie ze stołów zniknęły przysmaki, a Dumbledore znowu wszedł na podest.
            - Idźcie do swoich pokoi wspólnych. Prefektów Naczelnych zapraszam do mnie! Miłego wieczoru!
            Hermiona wstała od stołu z zamiarem pójścia do dyrektora, ale usłyszała jak ktoś ją woła. Od razu rozpoznała ten głos.
            - Granger! GRANGER! Stój do cholery! – Krzyczał Malfoy. Gryfonka zatrzymała się i popatrzyła na niego.
            - Czego? – warknęła
            - Grzeczniej Granger, będziesz ze mną mieszkać przez najbliższy rok… A nie, dwa lata. Oh, Granger. To będą najlepsze dwa lata naszego życia.
            - Malfoy, jeśli usłyszę chociaż jedno obraźliwe słowo, od razu wrócę do starego mieszkania.
            - Spokojnie. Nie mam zamiaru cię obrażać. Chodźmy do Dropsa, bo czeka.
            Udali się razem na 7 piętro do gabinetu dyrektora. Ludzie oglądali się za nimi zastanawiając się, kiedy ta dwójka zamorduje się nawzajem. Wszyscy, po cichu, liczyli na niezłe przedstawienie w ciągu tego roku szkolnego. Uwolnili się od czujnego wzroku uczniów dopiero pod gabinetem. Czekała tam na nich profesor McGonagall.
            - Witam was. Gratuluję. Zapraszam do dyrektora – uśmiechnęła się do Hermiony i zmierzyła wzrokiem Malfoya, który stał oparty o filar. – Czekoladowy budyń.
            Chimera strzegąca wejścia zaczęła powoli unosić się do góry ukazując schody. Prefekci weszli na nie razem ze swoją nauczycielką.  Gdy dotarli do drzwi, otworzyły się one zanim ktokolwiek zdążył zapukać.
            - Witajcie moi drodzy – przywitał ich z ciepłym uśmiechem siedzący za biurkiem Dumbledore – Siadajcie. Jak wiecie jako prefekci macie dużo przywilejów, ale i tak samo dużo obowiązków. Zacznę może od tych mniej przyjemnych spraw. Musicie patrolować korytarze od 22 do 1 w nocy. Spokojnie Panno Granger – powiedział widząc, że dziewczyna chce okazać swoje oburzenie – na 6 roku będziecie mieć zajęcia na później. Myślę że oboje dacie sobie radę z materiałem. Również waszym obowiązkiem będzie pilnowanie szlabanów. Oczywiście nie wszystkich. Sami możecie rozdawać szlabany i odejmować punkty. Jednak, proszę o umiar. Mam nadzieję, że się nie pozabijacie i wytrzymacie w swoim towarzystwie, gdyż mówię teraz o przywilejach. Macie swój własny apartament. Profesor McGonagall was tam zaprowadzi. – tu skinął głową do niej, by mówiła dalej.
            - Macie jedną sypialnię, ale dwa osobne łóżka, panie Malfoy!- powiedziała szybko widząc jak na twarz chłopaka wypływa chytry uśmiech.
            - Ale pani profesor. To nie jest dobry pomysł. Poza tym, czy to zgodne z regulaminem? Dziewczęta nie powinny spać w jednym pokoju z chłopakami – zdenerwowała się Hermiona. Nie mogła wierzyć w to, co się dzieje. Miała mieć jedną sypialnię... z nim?! To niedopuszczalne.
            - Panno Granger, prefekci od zawsze mają wspólną sypialnię, nie sądzę żeby trzeba było zmieniać tradycję – uśmiechnął się Dumbledore.
            - Niestety, Panno Granger, profesor ma rację. Na pani nieszczęście łazienka również jest wspólna, jak i salon, w którym możecie przyjmować znajomych.
            - No, no Granger – zaśmiał się Smok – zapowiadają się naprawdę ciekawe dwa lata.
            - Proszę o spokój panie Malfoy. Jeżeli panna Granger zgłosi jakiś problem, zostanie pan natychmiastowo pozbawiony funkcji prefekta – zagroziła chłopakowi opiekunka Gryfonów.
            - Nie kłóćcie się. Jestem pewny, że nasi drodzy prefekci znajdą nić porozumienia – powiedział dyrektor uśmiechając się miło – teraz zmykajcie do swojego pokoju. Wasze rzeczy już na was czekają.
            Wyszli z gabinetu dyrektora i wraz z McGonagall udali się na 6 piętro. Kobieta mimo swojego wieku szła pewnym krokiem i zatrzymała się dopiero koło obrazu pięknej łąki pełnej kwiatów.
            -Hasło to Carpe Diem – gdy tylko wypowiedziała te słowa obraz rozmył się, a na jego miejscu pojawiły się drzwi – Swoje patrole zaczynacie od poniedziałku. Miłej nocy.
            Gdy skończyła mówić odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w tylko sobie znaną stronę.
            - Chodź, mała- szepnął Hermionie do ucha Malfoy. Ta odskoczyła jak oparzona.
            - Nie mów tak do mnie!
            - Czemu? Przecież to prawda. Ile masz wzrostu? Metr sześćdziesiąt? Kobieto nawet w 15-centymetrowych szpilkach byłabyś niższa ode mnie o głowę.
            - I co z tego? Małe jest piękne!- powiedziała Hermiona doskonale wiedząc, że nawet 20-centymetrowe szpilki by jej nie pomogły. Malfoy, ze swoim wzrostem ponad metr osiemdziesiąt, był dla niej wielkoludem.
            - O tak… – mruknął Smok pod nosem patrząc na Gryfonkę, która weszła już do pomieszczenia.
            Ze zdziwieniem na twarzy, zobaczył ich salon. Był okrągły z wysokim sufitem. Naprzeciw drzwi wejściowych znajdował się kominek, a obok niego trzyosobowa sofa i dwa fotele wraz z małym stolikiem. Obok kominka stała biblioteczka zapełniona do samego sufitu. Po prawej stronie były duże drzwi balkonowe, a po przeciwnej rozsuwane do sypialni.
            Zobaczył, że dziewczyna stoi w nich z otwartymi ustami. Podchodząc do niej zauważył barek pełen alkoholu. Stając za nią w drzwiach, sam ze zdziwienia otworzył szerzej oczy. Tego, co zobaczył nie dało się opisać. Dwa łóżka stały pod przeciwnymi ścianami. Oba był dwuosobowe. Hermiona drgnęła, gdy poczuła obecność chłopaka za sobą. Patrzyła raz na łóżka, a raz na biurka, które stały pod wielkim oknem naprzeciw siebie. Ściany miały bordowo-srebrny kolor. Tuż obok drzwi stała duża szafa. Dziewczyna uśmiechnęła się. Przynajmniej o miejsce na ubrania nie musi się martwić.Widząc drzwi koło szafy bez skrępowania je otworzyła i weszła do największej łazienki, jaką kiedykolwiek widziała. Na środku był ogromny basen – bo wanną tego nie można było nazwać. Po lewej stały białe szafki i ogromne lustro. Dwie umywalki z wiszącymi zwierciadłami stały naprzeciw. W kącie był prysznic.
            - Tu jest pięknie – powiedziała brązowooka odwracając się do Ślizgona.
            - Pierwszy raz się z tobą zgodzę, Granger. – odrzekł jej Smok uśmiechając się z radością. Hermiona pierwszy raz zobaczyła w jego stalowoniebieskich oczach coś, oprócz zimna i ignorancji. Nie wiedziała co to, ale bardzo jej się spodobało i postanowiła że chce to widywać jak najczęściej. Widząc jego szczęśliwą minę sama uśmiechnęła się mimowolnie.
            - A wspólna sypialnia z taką dziewczyną jak ty, to marzenie każdego chłopaka.
            - Dziewczyną taką jak ja? – spytała z chytrym uśmiechem.
            - Nieważne – odpowiedział stanowczo nagle się opanowując. Przybrał na twarz swój firmowy uśmiech ironii i kpiny .
            - Jesteś dziwny, Malfoy.
            - Ty też, Granger. Ty też.
            Minęła go wchodząc do sypialni. Podeszła do swojego kufra, otworzyła go i powoli zaczęła się rozpakowywać. Smok, po chwili zastanowienia się, zaczął robić to samo.
            Gryfonce szło opornie. Nadal zastanawiała się co ją podkusiło, żeby brać tyle ubrań. Wyciągała coraz to więcej rzeczy na łóżko. Malfoy przyglądał się jej poczynaniom i stwierdził, że gust to ona ma. Miała pełno sukienek, obcisłych jeansów i bluzek z dekoltem. Zauważył kilka koszul i spódniczek. Uśmiechnął się pod nosem. Najwidoczniej nie tylko on się zmienił.
            - I z czego się tak cieszysz, Malfoy? – warknęła widząc jego firmowy uśmiech.
            - Z tego Granger, że nie tylko ja się zmieniłem. W tym roku będzie na co popatrzeć – odpowiedział jej z uśmiechem na ustach i sugestywnym wzrokiem na jej ubraniach.
            - Nie myśl sobie, że to dla Ciebie – powiedziała wyciągając bieliznę i chowając ją do szuflady. Chłopak podszedł do jej kufra i wyciągnął z niego czarny, koronkowy stanik. Nie mógł uwierzyć, że Gryfonka nosiła takie cudeńka – Zostaw! To moje!
            - Wiesz… Nie noszę staników, więc nie odkryłaś ameryki mówiąc, że to twoje – zakpił z niej.             Zobaczył rumieniec wpływający jej na twarz i nie mógł się nie uśmiechnąć – Zacny. Wolałbym czerwony, ale czarny też niezły – powiedział odrzucając jej biustonosz, który schowała z impetem w szafce.
            - Skończ, Malfoy.
            - Jak warczysz to jesteś słodka.
            - Ugh… Zamknij się! – krzyknęła zatrzaskując kufer.
            Szybko zaczęła układać ubrania w szafie. Chłopak widząc, że jest zła, odpuścił.
            Gdy skończyli, Hermiona szybko zabrała piżamę i szlafrok, i poszła do łazienki. Napuściła wody do wanno-basenu i wskoczyła do środka. Szybko się umyła i skończyła toaletę myjąc zęby. Wyszła z łazienki, a to co zobaczyła odjęło jej mowę. Ale tylko na chwilę, bo po minięciu pierwszego szoku warknęła.
            - Malfoy. Zostaw to.
            Chłopak zdziwiony popatrzył na nią. W rękach trzymał album fotograficzny.
            - To twoi rodzice? – zapytał pokazując jej zdjęcie, na które patrzył. Przedstawiało dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę, w średnim wieku uśmiechających się do aparatu.
            - Tak. To mugole – powiedziała z przekąsem
            - Jesteś bardzo podobna do swojej matki – powiedział patrząc na kobietę o długich, brązowych włosach.
            - Wiem. Oddaj to, Malfoy. To mugole. – powtórzyła
            - No i co z tego Granger? Nie obchodzi mnie, że to są mugole! Odpuść mi wreszcie. Wiesz, że żałuję tego co robiłem! Dlaczego nie możesz po prostu rozmawiać ze mną jak z człowiekiem? – wykrzyczał zły na nią. 
            - Przez 5 lat poniżałeś mnie i wyśmiewałeś! Wyzywałeś od szlam i szmat. Myślisz, że jak się słodko uśmiechniesz to od razu ci wszystko wybaczę?- Hermiona również podniosła głos.
            - Więc uważasz, że mam słodki uśmiech? – zakpił z niej.
            - Nie jesteś słodki! Jesteś zwykłym, aroganckim dupkiem. W dodatku byłym śmierciożercą! Tak samo wrednym, jak twój ojciec!
            Po jego minie zorientowała się że przegięła.
            - Jak śmiesz?! – warknął.
            Chwycił ją za ramiona przyciskając do ściany.
            - Nigdy więcej nie pozwalaj sobie mówić o moim ojcu. Nic o nim nie wiesz. Ani tym bardziej o mnie. A może wiesz jak to jest być całe życie karanym za to, że Voldemort zginął? Wiesz jak to jest, kiedy twój własny ojciec cię torturuje?
            - Ja… Nie wiem… Malfoy… Nie mam pojęcia – szepnęła ze łzami w oczach.
            - Skończ. – warknął.
            Puścił ją, wziął swoją piżamę i udał się do łazienki trzaskając drzwiami.
            Dziewczyna ze łzami w oczach rzuciła się na swoje łóżko. Sama nie wiedziała czemu to zrobiła. Ani tym bardziej czemu reakcja Malfoya tak na nią wpłynęła. Wpełzła pod kołdrę wiedząc, że czeka ją ciężka noc. Znowu zaczną się koszmary. Nie chciała mówić tego Ślizgonowi. Nikt o nich nie wiedział. Miała tylko nadzieję, że skoro jest już bezpieczna w Hogwarcie to zacznie lepiej sypiać.
            Po około 10 minutach Malfoy wyszedł z łazienki. Poczuła delikatną woń męskich perfum. Spodobały jej się. Zobaczyła, że chłopak miał na sobie tylko spodnie od dresu. Jego umięśniony brzuch napinał się przy każdym ruchu. Musiała przyznać Ginni rację. Malfoy wyglądał świetnie. Światło księżyca tańczące na jego twarzy sprawiało, że jego rysy się wyostrzyły. Włosy nabrały koloru platyny, a stalowoniebieskie oczy hipnotyzowały. Ani razu na nią nie spojrzał. Gdy położył się w łóżku, Hermiona spróbowała jeszcze raz go przeprosić.
            - Malfoy... Ja… – zaczęła, ale usłyszała tylko kotary, które zasunęły się z szmerem.
            Westchnęła ze smutkiem. Ułożyła się wygodnie zamykając oczy. Czekała ją długa noc.

***

Witam :) O to rozdział I. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Kolejny za 2 tygodnie :) Możliwe, że w ciągu tego czasu pojawi się jakaś miniaturka. 
Ps. Pozdrawiam moją BFF, która betuje moje teksty :P
Ps2. Przepraszam ze błędy :)