Obudził
go krzyk. Szybko zerwał się z łóżka, odrzucając kołdrę. Jedyne co zobaczył to
zasłony zaciągnięte szczelnie wokół jego posłania. Energicznym ruchem odciągnął
je na bok, wychodząc spod ciepłej pościeli. Popatrzył na Gryfonkę, która
rzucała się po łóżku. Podszedł do niej, nie wiedząc co się dzieje. Zobaczył łzy
wypływające spod jej zamkniętych powiek. Dziewczyna była mokra od potu i
jęczała przez sen
-Nie..
zostaw mnie.. PROSZĘ! – po tym krzyku Smok chwycił ją za ramiona i potrząsnął nią
mocno.
-Granger!
Obudź się!
Dziewczyna
nie reagowała. Nadal rzucała się po łóżku, krzycząc. Potrząsał nią, aż w końcu
się obudziła. Z zaskoczenia usiadła prosto.
-No,Granger.
Nareszcie!
-Malfoy?
–szepnęła przez łzy. Gdy zobaczyła, że jest bezpieczna rozpłakała się jak małe
dziecko. Chłopak, nie mając pojęcia czemu to robi, objął ją ramieniem i
przytulił do klatki piersiowej. A jeszcze przed chwilą był na nią wściekły. Ta
dziewczyna działała na niego jak przysłowiowa płachta na byka. Czasem miał
ochotę ja zabić, a czasem, tak jak teraz, przytulać.
-Csiii,
to tylko sen – uspokajał ją. Po chwili zaczęła spokojniej oddychać i odsunęła
się od niego. Nadal ją obejmował, ale trzymał na wyciągnięcie ręki.
-Dziękuję
– szepnęła cicho, ocierając twarz rękami –Całego cię zmoczyłam – powiedziała
przepraszającym tonem.
-Myślę,
że w ramach rekompensaty, powiesz mi, co ci się śniło.
-Twoja
ciotka – powiedziała krótko.
-Moja..?
Bellatrix. – od razu zorientował się o kogo chodzi.
- Tak..
– położyła się na plecach, pociągając go, żeby położył się koło niej. Nie
chciała patrzeć na niego, gdy będzie mu o tym opowiadać. Był pierwszym, który
się o tym dowie –Wtedy w czerwcu, gdy Harry walczył z Voldemortem, ja zostałam
w komnacie z przepowiedniami. Belletrix dopadła mnie i Nevilla. Jego udało jej
się rozbroić i rzuciła na niego Drętwote. Ze mną walczyła dłużej. Jednak w
końcu mniepokonała. Zaczęła torturować, nie tylko Crucio – poczuła jak chłopak
się wzdrygnął. Delikatnie, żeby jej nie wystraszyć, chwycił ją za dłoń.
Wiedział co czuła, bo nieraz dostawał tym zaklęciem od ojca lub jego chorej
umysłowo ciotki. Gryfonka spięła się, ale po chwili kontynuowała opowieść – W
końcu, gdy leżałam na ziemi, zaczęła wypalać mi coś na ręce – bezwładnie
podniosła prawą rękę i pokazała mu napis „szlama” – Dopiero gdy skończyła i
miała zamiar znowumnie torturować do sali wpadł Zakon. Nie da rady tego usunąć.
Próbowałam wszystkim.. –rozpłakała się na nowo. Malfoy niewiele myśląc znowu ją
przytulił.
-Ja,
nie wiedziałem.. – szepnął. – Nie utrzymuję kontaktów z Bellą. Wiem, że jakimś
cudem uciekła i jest na wolności. Tutaj Cię nie skrzywdzi. Chyba o tym wiesz.
-Wiem,
miałam nadzieję, że tutaj nie będę mieć koszmarów. Za każdym razem śni mi się
ta scena. Czasem dochodzi do tego moment jak torturuje moich przyjaciół..
-Mówiłaś
o tym komuś? – spytał nadal trzymając ją za rękę. Towarzyszyło mu przy tymdziwne
uczucie. Nigdy tego nie czuł. Wiedział, że to uczucie jest dobre, to była
jedyna rzecz, której był pewien. Zastanawiał się jak ona mogła tak na niego
działać. Jeśli ktokolwiek jakieś trzy miesiące temu powiedziałby, że teraz
leżałaby z Hermioną w jednym łóżku bez skrępowania od razu rzuciłby w niego
jakąś wyszukaną klątwą. Teraz jednak, skoro czasy się zmieniły, mógł sobie bez
wyrzutów sumienia leżeć i z niąrozmawiać. Chciał, żeby się nie martwiła, w
końcu nic takiego się nie powtórzy. Chciał, żeby była bezpieczna. Zdziwił się,
gdy to odkrył. Było to zaskakujące. Przez pięć lat nie patrzył na nią więcej,
niż musiał - mimo że często pojawiała się w jego snach -a teraz leżał sobie,
trzymał ją za rękę i nie czuł się źle. Mimo że nie była arystokratką.
-Nie,
nikt o tym nie wie. To znaczy o tym, że mam bliznę wiedzą, ale nie o
koszmarach.
-To jak
spałaś w ciągu wakacji?
-Nie
spałam.. Albo brałam eliksir Słodkiego Snu, który też nie zawsze działał. A na
pokój rzucałam muffliato. I dzięki temu nikt nie słyszał jak budziłam się z
krzykiem.
-Fajnych
masz przyjaciół, że nie zorientowali się, że coś jest nie tak – zironizował
nagle zły.
-Przestań..
To nie ich wina. W końcu trochę makijażu i już nic nie widać.
Smok
zamyślił się nad jej słowami. Faktycznie sam nic nie zauważył. Ale przecież on
nie był jej przyjacielem. Był jej
wrogiem. Ale czy na pewno? Nie chciał nim być. Mimo że dziewczyna była irytująca
i wredna, nagle zapragnął ją poznać. Zauważył, żeGryfonka oddycha miarowo, co
oznaczało, że zasnęła. Przyjrzał się jej. Lekko odsunął kosmyk włosów z jej
policzka. Szepnął do niej:
-Zaczynam
Cię lubić Granger.
Po
chwili, gdy sam już odpływał, usłyszał jej cichy głos który sprawił że sięuśmiechnął.
-Ja ciebie
też, Malfoy.
***
Hogwart o tej
porze roku był piękny. Promienie wstającego słońca oświetlały delikatnie
okolicę. Nawet Zakazany Las wyglądał miło. Kończące się lato przynosiło ciepłe
i długie dni. Światło nadchodzącego poranka delikatnie połaskotało w twarz
przystojnego Ślizgona. Delikatnie poruszył się, wybudzając ze snu. Poczuł
ciężar na swojej piersi i uśmiechnął się na widok burzy loków. Zastanawiał się
nad jej reakcją, gdy obudzi się i zauważy, że z nim spała. Było mu zaskakująco
ciepło i wygodnie. Poczuł, że dziewczyna także zaczyna się ruszać. Czekał na
jej wybuch gniewu, że leży u niej w łóżku. Delikatnie uniosła głowę i
rozejrzała się po pokoju. Gdy zobaczyła go, uśmiechnęła się lekko i odsunęła
mówiąc :
-Będziesz musiał
się umyć ze szlamu.
-Nigdy się nie
domyję – zaśmiał sięwypuszczając ją z objęć. – Jest po dziewiątej. Za chwilę
będzie śniadanie.
-To idź się
ubieraj i przynieś mi coś do jedzenia, bo ja się nigdzie nie ruszam –
powiedziała speszona, odwracając się do niego plecami, przy okazji zdejmując
kołdrę z niego i owijając się nią szczelnie.
-No chyba kpisz –
mruknął przybliżając się do niej i próbując wyrwać jej kołdrę.
-No idź! Jesteś głodny
– na potwierdzenie jej słów chłopakowi zaburczało w brzuchu. Roześmiała się
delikatnie - Po za tym,Zabini na pewno na Ciebie czeka.
-Ugh.. Faktycznie
– powiedział wstając i udając się do łazienki.
Hermiona
uśmiechnęła się pod nosem. Nawiązała nić porozumienia ze swoim odwiecznym
wrogiem. Może te dwa lata jednak nie będą takie złe jak myślała. Po chwili
usłyszała jak Malfoy wychodzi w łazienki. Spojrzała na niego. Był ubrany w
czarne jeansy i białą koszulę z długimi rękawami. Włosy nie było przylizane
tylko tworzyły artystyczny nieład. Wyglądał naprawdę dobrze.
-Wiem, że jestem
cholernie seksowny, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem – zakpił z niej.
-Proszę cię.
Widziałam dużo więcej lepszych ciał, niż twoje – odburknęła zakrywając się
kołdrą, żeby nie mógł zobaczyć rumieńców, które powstały na jej twarzy.
Prychnął cicho.
Ubrał marynarkę i wyszedł z sypialni. Przeszedł szybkim krokiem przez salon i
wyszedł na korytarz. Był pusty. W miarę jak zbliżał się do Wielkiej Sali,
przybierał na twarzy wyraz ironii i obojętności. Nie da po sobie poznać, co
robił w nocy. Wchodząc do jadalni, przyjrzał się siedzącym tamuczniom. Kilka
osób popatrzyło w jego stronę. W tym Ron Weasley. Zobaczył, że Łasic podniósł
się ze swojego miejsca i zaczął iść w jego stronę. Zatrzymał się i czekał na
rozwój wydarzeń.
-Malfoy
– warknął Ron – Gdzie Hermiona?
-Spokojnie
Wieprzu, odpoczywa zmęczona po upojnej nocy –
poruszył sugestywnie brwiami. Nie mógł przepuścić takiej szansy
dokopania Rudemu. Szczerze go nienawidził. Nie tylko dlatego, że był zdrajcą
krwi. To teraz miało dla niego najmniejsze znaczenie. Nie lubił go, bo był
opryskliwy, wybuchowy i niewychowany –W końcu dowiedziała się, co znaczy
prawdziwy mężczyzna.
-Ty
gnoju! Jeśli ją tknąłeś to..
-To co?
– usłyszał za sobą głos Gryfonki. Patrzyła na niego z błyskawicami w oczach.
Smok wiedział, że ma przechlapane. Po chwili odwróciła wzrok na Rona. W jej
oczach buchnęły płomienie złości. – Pytam Ronaldzie. Co wtedy?
-Hermiś..
Przecież wiesz o co mi chodzi.. To wróg!
-Przestań
Ron. To nie czasy wojny. Uspokój się i idź jeść.
-Tylko
ostrzegam tego śmierciożercę..
-Radzę ci
nie kończyć. – powiedział spokojnym tonem Smok. Był wściekły. Wiedział, że cała
sala ich teraz słucha. Każdy czekał na wybuch. Nawet nauczyciele.
-Lepiej
jej nie dotykaj – skończył Ron – Inaczej będą musieli cię sprzątać ze ścian.
-Myślisz,
żebym ją dotknął? Jest zwykłą szlamą. – wycedził Malfoy. Hermiona spojrzała na
niego z wyrzutem. W swoim gniewie nie wiedział nawet, co mówił. Gotował się w
środku.
-Szlaban!
Obaj! – krzyknęła wściekła. – Malfoy, Ty jutro o osiemnastej w Izbie Pamięci.
Osobiście przypilnuje cię abyś wyszorował wszystkie puchary. Ty Ron, u Pana
Filcha o dziewiętnastej. On ci pokaże jak się sprząta.
Usiadła
na swoim miejscu, nie czekając na ich odpowiedź. Teraz już wiedziała, że dobrze
zrobiła, decydując się jednak iść na śniadanie. Zaczęła nakładać sobie
jajecznicy, gdy tuż obok pojawiła się Ginni, śmiejąc się radośnie.
-No
Miona. Pokazałaś im kto tu rządzi. Szlaban dla Rona i Malfoya. W pierwszy dzień
szkoły.. Cudowne!
Hermiona
popatrzyła na nią, a potem spojrzała na Smoka. Siedział za stołem Slytherinu,
patrząc na nią wzrokiem mordercy. Ron usiadł plecami do niego, zasłaniając jej
widok.
-Wiesz
Ginni, po prostu pokażę mu, co „zwykła szlama” jest w stanie zrobić. Nie, Ron –
powiedziała widząc, że rudzielec otwiera usta –Jeszcze jedno słowo, a odejmę ci
punkty.
-Ale
Hermiono.. Ty nic nie rozumiesz, on zaczął mówić, że z Tobą spał – szepnął
zdruzgotany.
-Uspokój
się Ron. Prędzej piekło zamarznie, niż się z nim prześpię – powiedziała
doskonale wiedząc, że piekło już powinno być całe w lodzie. Skończyła swoją porcję – Idę na błonia. Do
zobaczenia później.
Wyszła
szybkim krokiem z Wielkiej Sali. Była piękna słoneczna sobota. Zaczęła iść w
kierunku swojego ulubionego dębu. Zawsze przychodziła tam, żeby odpocząć i
pobyć sama. Skryła się w jego cieniu i wyciągnęła książkę. Zatopiła się w
lekturze. Kochała czytać. Dawało jej to siłę na przeżycie każdego kolejnego dnia.
Była to odskocznia od rzeczywistości. Losy dwójki bohaterów tak ją wciągnęły,
że nawet nie zauważyła, gdy przyszedł czas obiadu.
Malfoy po
śniadaniu poszedł na boisko odreagować swoją złość na tłuczku. Zawsze lubił
quiddich. Był zły na siebie za to, że dał się ponieść emocjom. Nie tak
zachowuje się rodowity Malfoy. Dodatkowo nazwał Granger szlamą. I to przy
wszystkich. Wiedział, że mu tego nie podaruje. Zastanawiał się jak ją
przeprosić, gdy nagle zobaczył ją pod drzewem, w pobliżu jeziora. Uśmiechnął
się pod nosem. Idealny moment. Leciał w jej stronę, gdy nagle zatrzymał się
gwałtownie. Zauważył na jej twarzy łzy. To mokre paskudztwo zawsze go
paraliżowało. Nie wiedział wtedy, co ma robić. Był niemal pewny, że to przez niego.
Jeszcze bardziej wściekły zawrócił miotłę i odleciał w stronę wejścia na boisko.
Nie miał pojęcia, że panna Granger bynajmniej nie płakała przez niego, lecz z
emocji jakie wywołała w niej książka.
Hermiona,
niczego nieświadoma, czytała dalej. Gdy skończyła czytać epilog książki, otarła
łzy wzruszenia i spojrzała na zegarek. „Matko boska! Za godzinę kolacja!” – pomyślała
i pędem rzuciła się w stronę zamku. Książki zawsze działały na nią
hipnotyzująco. Traciła przy nich czas. Szła szybkim stanowczym krokiem, nie
patrząc na boki. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Dzisiaj w Wielkiej Sali i
tak już dała popis. Była zła na Malfoya. Miała nadzieję, że naprawdę się
zmienił, ale nie była co do tego pewna. Za każdym razem zachowywał się inaczej.
Jednak pomógł jej w nocy. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyspała się
spokojnie.
Szybko znalazła się przed drzwiami swojej
sypialni.
-Carpe
Diem – powiedziała i przeszła przez drzwi. Wchodząc do środka, zobaczyła
Malfoy’a, Blaise’a i Ginni siedzących przy kominku i zaśmiewających się do łez.
Nie umknęła jej butelka po Ognistej Whiskey na podłodze. – Cześć Ginni, co tu
robisz? – spytała ignorując pozostałą dwójkę.
-Przyszłam
cię ostrzec, lepiej nie idź dzisiaj na kolację.
-Dlaczego?
– spytała patrząc na Zabiniego, który podniósł się i zaczął powoli iść w jej
stronę.
-Podsłuchałam
rozmowę Rona z Harrym. Nie spodobało mi się to.
-Cześć
piękna. Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł – powiedział chwytając
zdezorientowaną Mionę za rękę i całując ją w jej wierzch. Usłyszała jak Malfoy
chrząka. Brunet odwrócił się w jego stronę i zaśmiał się – Spokojnie Smoku, ta
śliczna Lwica jest twoja.
Hermiona
nie rozumiała o co mu chodzi. Popatrzyła
najpierw na Zabiniego, który specjalnie usiadł w fotelu obokGinni, uśmiechając
się do niej. Zostało miejsce tylko koło Smoka. Spojrzała na niego wyzywająco.
Jego stalowe oczy patrzyły na nią kusząco. Nie było śladu po ironii czy
pogardzie jaką widziała jeszcze rano. Uśmiechnął się do niej, lecz ona
popatrzyła na niego z irytacją. Poklepał miejsce obok siebie. Zrezygnowana
usiadła. Nie patrząc na chłopaka, wyciągnęła mu Ognistą z ręki i wzięła łyka.
Wysoko procentowy trunek palił ją w gardło, ale się nie skrzywiła.
-No, no
Granger – szepnął Malfoy, wyrywając jej szklaneczkę z ręki –Nie tak dużo, bo
się opijesz.
-Piłam
dużo więcej i wcześniej, niż myślisz. Ginni skąd wiesz, że to coś złego?
-Nie
mam pojęcia, ale sięboję. – odszepnęła Ginni, chowając twarz w dłoniach. – Naprawdę
chciałabym móc ci pomóc. Ron mówił do Harry’ego, że dzięki temu nie będzie
musiał się już o ciebie martwić.
Obie
ignorowały chłopaków, którzy patrzyli na nie z zainteresowaniem.
-Nie
boję się go. Idę. – Hermiona wstała i udała się do pokoju po ubrania na zmianę.
Szybko wybrała jeansy rurki i czarny t-shirt. Weszła do łazienki. W krótkim
czasie umyła się i przebrała. Nałożyła delikatny makijaż i wyszła do salonu.
Siedziała tam tylko Ginni – Gdzie slytherińskie dupki?
-Oh Hermiona,
uspokój się. Oni są naprawdę zabawni! I zmienili się. Dodatkowo, powiedzmy
sobie szczerze, obaj to najprzystojniejsi chłopcy w szkole. Dziewczyny dałyby
się zabić, żeby móc z nimi siedzieć.
-Nie
przesadzaj, Gin. Nie robią na mnie, aż takiego wrażenia – było to oczywiście
kłamstwo. Obaj robili na niej wrażenie. Jak na każdej dziewczynie w Hogwarcie.
Byli przystojni, zabawni, popularni i pochodzili ze śmietanki towarzyskiej. Do nich
dwóch dochodził jeszcze Teodor Nott. Jednak on wolał się uczyć, niż bawić.
-Jeszcze
raz cię proszę. Nie idź. Ron naprawdę dziwnie się zachowywał.
-Nie
denerwuj mnie. Nie boję się go. –
warknęła Hermiona. Zrezygnowana Ginni wstała i wyszła przed obraz.
-Tylko
żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałam!
Wyszły
z salonu i udały się do Wielkiej Sali. Co chwilę mijały jakichś znajomych, z
którymi gawędziły wesoło. Wszedłszy do jadalni, usiadły na swoich stałych
miejscach. Hermiona zauważyla, że Malfoy przygląda się jej z naprzeciwka.
-Ugh – jęknęła
do Ginni –Tleniona fretka znowu mnie obserwuje!
-Wiesz
Herm, wydaje mi się, że Malfoy jest tobą zainteresowany. Zanim przyszłaś,
wypytywał o Ciebie.
-Tak? O
co na przykład?
-O
ulubiony kolor, kwiaty, perfumy. I to całkiem poważnie.
-Dziwne
– szepnęła Granger, zerkając na chłopaka.
-O nie,
Ron tutaj idzie. Nie patrz – szepnęła Ginni, patrząc na drzwi Wielkiej Sali –Rany
boskie on ma kwiatki w ręku!
Hermiona
usłyszawszy to, odwróciła się gwałtownie. Faktycznie, Ron trzymał w ręku piękne
stokrotki. Osobiście nienawidziła tych kwiatów. Zawsze uważała, że po prostu
śmierdzą. Rudzielec podszedł do niej i usiadł obok.
-To dla
Ciebie, kochanie – powiedział, wciskając jej kwiaty do rąk i całując ją w
policzek – Mam nadzieję, że nie jesteś zła za rano, skarbie.
-Co?
Ron, jeśli myślisz, że tym sposobem wymusisz na mnie odwołanietwojego szlabanu,to
grubo się mylisz. Poza tym powinieneś pamiętać że nienawi…
-Csiii-
Szepnął Ron przyciskając jej palec do ust. – Robię to dla naszego szczęścia –
powiedział i pocałował ją. Jeżeli oczywiście to, co zrobił można nazwać
pocałunkiem. Przycisnął swoje usta do jej i zaczął głośno mlaskać.
Malfoy,
który do tej pory dobrze się bawił, w tym momencie zacisnął szczęki, a w jego
oczach błysnęła rządza mordu. Szklanka, którą trzymał wybuchła pod wpływem
ściśnięcia. Kawałki szkła wbiły mu się w delikatną skórę dłoni.
„Zakochana
para” usłyszawszy trzask, oderwała się od siebie. Hermiona szybko przetarła
usta wierzchem dłoni i popatrzyła w stronę Ślizgonów.
Smok
wściekły wstał i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
-Co tam
Malfoy? Czemu wychodzisz? Czyżbyś był zazdrosny?! – krzyknął w jego stronę Ron.
Ślizgon
przybrał na twarz pogardę i nienawiść. Zacisnął pięści i omal nie syknął z
bólu. W jego dłoni nadal tkwiły resztki szkła. Powoli odwrócił się w stronę
Rudzielca.
-Po
prostu nie mogę patrzeć jak zdrajca krwi miesza się ze szlamem. Jesteście
siebie warci. – warknął i wyszedł trzaskając wrotami.
Ron
przybrał zadowolona minę, a Hermiona oniemiała. Gdy usłyszała kolejny raz w tym
dniu to słowo z jego ust, zabolało ją na wysokości serca. Wkurzyła się. Na obu chłopaków. Na Rona, że
wykorzystuje ją do pogrążenia Malfoy’a. Nawet jeśli mu się to nie udało, w
końcu Draco nie przejął się tym. Było to wredne wobec niej.
Wściekła
wyrwała dłoń Ronowi i chwyciła tosta.
Rzuciła go na talerz i zaczęła smarować dżemem. Ron, który chyba nic nie
zauważył, usiadł obok niej, objął ją w talii lewą ręką, a prawą zaczął się
obżerać kiełbaskami.
-Czy ty
musisz się tak obżerać? – spytała go Ginni powstrzymując odruch wymiotny.
-Ale o
co ci chodzi? – spytał mlaskając głośno. Hermiona popatrzyła na niego z odrazą.
Wyswobodziła się z jego objęć i zaczęła się podnosić. – Kochanie gdzie idziesz?
-Idę do
pokoju. I nie mów do mnie kochanie – warknęła.
-Ależ
słońce, jako że jesteś moją dziewczyną…
-KIM
JESTEM?! – wykrzyknęła Hermiona, zwracając na siebie kolejny raz uwagę całej sali.
-OhHermiś,
przecieżwiem, że mnie kochasz. Możemy spróbować – powiedział Ron, czule
głaskając ją po policzku.
Granger
osłupiała. Spodziewała się wszystkiego. Wszystkiego, ale nie tego. Nie
wiedziała co powiedzieć. Gdy już miała otwierać usta, aby zaprzeczyć, Ron
przytulił ją mocno mówiąc:
-Wiedziałem,
że się zgodzisz.
Wypuścił
oniemiałą dziewczynę z objęć i wrócił do jedzenia. Gryfonka szybko wstała i
zaczęła iść w kierunku drzwi.
-Pa –
powiedziała niedbale na odchodne.
Kierowała
się w stronę biblioteki. Jedynego miejsca, które dawało jej jakie takie
poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. Musiała
się jakoś wyplątać ze „związku” z Ronem. Doskonale wiedziała, że zrobił to,
żeby zdenerwować Malfoy’a. Kochała Rona, ale tylko jak brata. Nie był
chłopakiem dla niej. Był za bardzo wybuchowy i nieokrzesany. Ona potrzebowała
kogoś, kto w nią wierzy. Kto będzie dla niej podporą i będzie ją wspierać. Ron nie mógł jej tego zapewnić.
Wychodząc
zza rogu usłyszała głosy Malfoya i Zabiniego. Schowała się za gobelinem i
zaczęła podsłuchiwać. Oniemiała, gdy zrozumiała o czym rozmawiają. Ślizgoni
kłócili się o nią!
-Przestań
Diable. Ona jest zwykłą szlamą. To, że wyładniała nie oznacza, że od razu rzucę
się jej do stóp. Zresztą znasz mnie. Ja nikogo o nic nie proszę – mówił Draco –
Przepraszać też nie mam zamiaru.
-Ale Ty
jesteś uparty Smoku. Ja nie mam zamiaru się z nią, ani tym bardziej z
Wiewióreczką, kłócić. Mógłbyś odpuścić. Obie to niezłe laski!
-Nie
przeczę. Ale mimo wszystko szlamy i zdrajcy krwi nie powinni mieszać się do
arystokracji.
-Haha
Dracze, proszę cię. Oboje wiemy, że mówiłeś tak tylko dlatego, że twój ojciec
miał odchyły.
-Zamknij
się, Diable. Nie obraża się zmarłego. Nawet jeśli był naprawdę kopnięty – obaj
zanieśli się śmiechem.
-A tak
na serio, stary to spróbuj się z nią jakoś dogadać.
-Zobaczymy,
stary.. Widziałeś z kim gramy pierwszy mecz? – zmienił temat Draco.
Obaj
przeszli obok miejsca, w którym ukrywała się Gryfonka. Dziewczyna z trudem
powstrzymywała płacz. Już po raz kolejny nazwał ją szlamą. I uważał się za
lepszego od niej! Wściekła minęła bibliotekę i udała się do dormitorium. Miała
nadzieję, że nie spotka Malfoy’a. Jej marzenie się spełniło. Pokój wspólny był
pusty. Wzięła piżamę i udała się do łazienki. Tam napuściła wody do wanny i
dolała prawie pół butelki swojego ukochanego malinowego płynu do kąpieli.
Zanurzyła się w wodzie i westchnęła z ulgi. Tego jej było trzeba.
Draco
nieświadomy, że Hermiona podsłuchała jego rozmowę, włóczył się z Zabinim bez
celu po zamku. W końcu obaj zdecydowali, że czas wracać do swoich sypialni.
Smok wchodząc do salonu nie zobaczył nikogo, dopiero w sypialni zorientował się,
że łazienka jest zajęta. Cierpliwie czekał, próbując ułożyć jakąś taktykę na
mecz z Puchonami. W końcu Hermiona wyszła z łazienki. Jednak minęła go bez
słowa i szybko zaczęła szukać czegoś w szafie. Zmierzył ją wzrokiem. Cholerny
Zabini miał rację. Była bardzo ładna. Nawet w krótkich spodenkach i koszulce z
nadrukiem żyrafy. Szybko otrząsnął się i wszedł do łazienki. Wyczuł zapach
malin i wanilii. Już wiedział, że to jego ulubiony zapach. Słodki, ale nie
mdły. Wszedł pod prysznic i pozwolił wodzie spływać po jego idealnym ciele.
Hermiona
wściekła na chłopaka wyciągnęła z kufra eliksir nasenny. Nie pozwoli mu tym razem
z nią spać. Nie da mu tej satysfakcji. Nie będzie mu nic zawdzięczać. Wlała
trzy krople do szklanki i zalała sokiem dyniowym. Eliksir był bardzo silny.
Sprawiał, że była właściwienieprzytomna. Niestety, uzależniał tak szybko jak
narkotyki. Używała go w wyjątkowych sytuacjach. Dzięki niemu nie obudzi się
przez najbliższe dziewięć godzin. Położyła się na łóżku. Rzuciła dookoła siebie
zaklęcie ochraniające i uciszające. Niestety eliksir nie zwalniał jej z
koszmarów i mówienia przez sen. Szybko wypiła zawartość kubka i drżącymi dłońmi
odłożyła go na stolik obok łóżka. Nie zdążyła się nawet ułożyć, bo zmorzył ją
sen.
Malfoy
wyszedł z łazienki i pierwsze, co zobaczył to Hermionę śpiącą twardym snem.
Zdumiony podszedł do jej łóżka i zobaczył jak wzdycha. Coś mu nie pasowało.
Czemu nie słyszał jej oddechu. Delikatnie uniósł rękę w stronę jej łóżka. W
momencie, gdy prawie przeszła pod kotarą poczuł jak coś odrzuca mu ją do tyłu.
„Idiotka!” pomyślał. Był zły na Gryfonkę, że rzuciła zaklęcia. Zastanawiał się,
czy przyjdzie do niego w nocy, gdy się obudzi. Wtedy jego wzrok padł na
buteleczkę stojącą na biurku. Odkorkował ją i powąchał. Od razu rozpoznał
środek usypiający. Miał nadzieję, że dziewczyna nie używa go za często. Odłożył
flakonik z eliksirem i udał się do swojego łóżka. Leżąc, obserwował ją.
Mamrotała coś pod nosem, ale nie rzucała się po łóżku jak poprzednio. Zły na
siebie i na nią, powoli zasnął.
***
Witam
wszystkich! I oto przed państwem rozdział drugi! Średnio jestem z niego
zadowolona, jednak nie dałam rady po raz tysięczny zmieniać tego, co napisałam.
Niech będzie tak, jak jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Dziękuję za
wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiecie jak mnie to
cieszy! Przepraszam za wszelkie błędy. Pracuję nad tym. Czekam na wasze opinie!
Ps.
Pozdrawiam serdecznie HateMuggles. Jak widzisz Malfoy z Hermioną wylądowali w
łóżku już w drugim rozdziale:D
Ps. Nie mam pojęcia czemu tak dziwnie wychodzą akapity -.- W wordzie ich nie ma. Nadal próbuję to ogarnąć.